Jak w najlepszej powieści spotkali się oni. Dookoła trzaskał deszcz zalewający bulwar. W tle było widać człowieka szczotkującego jedną ławkę i jeden kosz na śmieci, który wykrzykiwał do Warty: „YOU SHALL NOT PASS!!!”, ale nie zmąciło to ich uwagi. Przyszli tutaj w jednym celu. Ich najważniejszym celem było napisać historię.
Z jednej strony Robert Dorna ubrany w białą koszulę, przesiąkniętą potem po skakaniu na trampolinie, z drugiej strony Rafał Zimny ubrany w białą koszulę, z bladą twarzą (czy to morsowanie wjechało za mocno, czy nieudolność grafików?).
Ich cel był jeden – skoro mamy tak podobne programy, to po co się zwalczać.
I w trakcie tego właśnie spotkania pomyśleli, skoro Wieczór taki mało przyjemny. To dlaczego nie trzymać sztamy. I z uwagi na czas podejmowania tej wiekopomnej decyzji nazwać tego – wielkowieczorową decyzją. Na znak odcięcia się od przeszłości i przestawienia Wronek na zupełnie nowe tory.
Jakbyście słyszeli, co tam ustalono, to byście normalnie nie uwierzyli. Jednak my jako portal informacyjny, mający wiadomości z pierwszej ręki, Wam powiemy.
Otóż.
Funkcja burmistrza ma być rotacyjna. Zależnie od wyniku wyborów. Ten, który zyska więcej głosów będzie zasiadał w fotelu burmistrza w dni nieparzyste, drugi musi zadowolić się pozostałymi trzema dniami. No takie życie.
Rada również ma się podzielić pod względem uzyskanych mandatów. Tutaj jednak ma nastąpić ciekawa rozbieżność. Otóż jednym z najbardziej prominentnych negocjatorów okazał się nieznany nam bliżej fan filmu „Kiler-ów 2-óch”, który zastosował zasadę:
Trzy sztaby pan Lipski, jedna sztaba pan Siara.
W myśl tej zasady, kto będzie miał większość w radzie gminy, to jego uchwały będą przechodzić w stosunku 3:1, ale czy chodzi o liczbę głosów (co jest możliwe), czy w liczbie uchwał to dopiero zobaczymy.
Jako bierni obserwatorzy wronieckiej sceny politycznej. Znający te wszystkie przebiegłe intrygi i gry polityczne rodem z powieści płaszcza i szpady. Cieszymy się, że idzie nowe i teraz nasze lokalne władze będą współpracować i dogadywać się. Można powiedzieć tylko jedno:
Z dziennikarstwem byłem związany zanim osiągnąłem pełnoletność. Umiejętności nabywałem głównie dzięki własnej inicjatywie, ale też w lokalnych pismach. Od zawsze jestem zaangażowany w pomaganiu lokalnej społeczności. Zawsze dążę do tego, aby tworzone przeze mnie materiały były jak najwyższej jakości.