Błękitni Wronki pokonali Spartę Szamotuły w 24. kolejce V ligi. Niedzielne spotkanie, jak na derby przystało, było niezwykle dramatyczne. Wronczanie zwycięstwo wywalczyli grając w osłabieniu.
Po tym jak rząd poluzował obostrzenia, na boiska powrócili piłkarze rozgrywek amatorskich. Pierwszym spotkaniem po powrocie dla Błękitnych Wronki był derbowy bój ze Spartą Szamotuły. Prestiżowy pojedynek od zarania elektryzował oba rywalizujące zespoły oraz kibiców. W rundzie jesiennej, kiedy jeszcze kibice mogli zasiadać na trybunach, to powiat okazał się lepszy od gminy.
Tym razem było inaczej. To, że derby rządzą się własnymi prawami, czasami okazuje się wyświechtanym frazesem, jednak w niedzielę, to określenie miało jak najbardziej swoje uzasadnienie. Emocji i dramaturgii nie zabrakło, aż do ostatnich sekund pojedynku.
Trener wronczan, Marek Bajor przed tym meczem miał spory ból głowy. Kontuzje, urazy i wypadki przerzedzają kadrę jego zespołu od początku sezonu. W drużynie zadebiutował między innymi kapitan zespołu do lat 17. Jędrzej Osowski, który na co dzień gra w Centralnej Lidze Juniorów.
Sparta przyjechała do Popowa bardzo młodym składem. I to oni lepiej weszli w mecz. Już w 4. minucie Sławomir Łuczek dał szamotulanom prowadzenie. Błękitni od razu próbowali gonić wynik, ale ich ataki nie przynosiły zamierzonego efektu. Z każdą minutą licznik zmarnowanych sytuacji niebezpiecznie rósł, a i goście próbowali podwyższyć prowadzenie. Coraz częściej sędzia główny musiał też sięgać po gwizdek, zaczęło się karanie zawodników żółtymi kartkami.
Przerwa pomogła Błękitnym, na drugą połowę wyszli zmotywowani i stawali się coraz groźniejszym przeciwnikiem dla szamotulan. Niestety nieskuteczność nie opuszczała wronczan, a na dodatek na Błękitnych spadły dwa silne ciosy. Najpierw w 60. minucie Adam Śniegowski obejrzał drugą żółtą kartkę, a 10 minut później Sławomir Łuczek podwyższył prowadzenie Spartan na 2-0.
Młody, szamotulski zespół poczuł się niezagrożony i chciał dowieźć korzystny rezultat jak najmniejszym kosztem sił. Wronczanie natomiast stali się jeszcze bardziej agresywni i nieustępliwi. Braku jednego zawodnika na placu gry nie było w ogóle widać. A w 78. minucie Patryk Draszczyk w końcu przełamał niemoc strzelecką zespołu.
Wronczanie złapali kontakt i wstąpiły w nich nowe siły. Nie minęły 2 minuty, a Jakub Duda doprowadził do wyrównania. W obozie Błękitnych zapanowała euforia. Natomiast na przeciwległym biegunie emocji była Sparta, która momentalnie próbowała ponownie wyjść na prowadzenie.
Jednak wronczan nie dało się już zatrzymać. W 84. minucie z kolejnym atakiem lewym skrzydłem sunął kapitan Błękitnych Kamil Bzdziel, po zamieszaniu piłka trafiła do osamotnionego w polu karnym Patryka Draszczyka. Ten umieszcza piłkę w pustej bramce i daje podopiecznym Marka Bajora prowadzenie. Kamil Bzdziel zanotował swoją trzecią asystę w tym meczu.
Cały zespół eksplodował z radości. Szamotulanie, nie wiedząc co się dzieje, ze spuszczonymi nisko głowami patrzyli w murawę boiska. Goście nie mieli już argumentów, aby próbować przechylić losy spotkania. Ciężką pracę swoją oraz całego zespołu zwieńczył w doliczonym czasie gry Patryk Draszczyk, który fantastycznym lobem nad głową bramkarza Sparty skompletował hat-tricka.
Drużyna Marka Bajora po 20. rozegranych meczach ma 33 punkty i w tabeli Red Box V ligi zajmuje 8. miejsce. Sparta plasuje się na 10. lokacie i zdołała wywalczyć do tej pory 29 punktów. Na czele stawki jak na razie jest Huragan Pobiedziska z 44 oczkami. Za tydzień Błękitni pojadą do Połajewa na mecz z ostatnim w tabeli Płomieniem.
Z dziennikarstwem byłem związany zanim osiągnąłem pełnoletność. Umiejętności nabywałem głównie dzięki własnej inicjatywie, ale też w lokalnych pismach. Od zawsze jestem zaangażowany w pomaganiu lokalnej społeczności. Zawsze dążę do tego, aby tworzone przeze mnie materiały były jak najwyższej jakości.