Lutowa sesja rady za nami. Trwała 6 godzin. Bardzo długa, bardzo burzliwa, ale też mocno groteskowa i chwilami absurdalna. Zapraszam do przeczytania 25 moich przemyśleń.
- Po pytaniach mieszkańców i naszym mailu uchwała w sprawie ochrony zwierząt nagle pojawiła się na wokandzie. Argumentacja była taka, że to pilna sprawa. A nie można było tego zrobić wcześniej i lepiej?
- Najważniejsza osoba w gminie – skarbnik – na sesji pyta się burmistrza co ma zrobić i co ma odpowiedzieć osobie z mównicy.
- Nie ma sensu zadawać pytań na sesji – legenda głosi, że ktoś kiedyś uzyskał odpowiedź na zadane pytanie.
- Nie ma sensu chodzić na sesje – mam wrażenie, że włodarze specjalnie obrzydzają posiedzenia, aby nikt nań nie przychodził.
- Mecenas Paralusz lubi sobie pośmieszkować. No bo wiecie, hehehe, jak nie przyjmiemy tej uchwały, hehehe, to sejm może rozwiązać radę Wronek, hehehe.
- Ale podziałało. Nawet autorka pytania: „co będzie, gdy odrzucimy tę uchwałę?” zagłosowała „za”.
- Zostając w temacie śmieszkowania. Przewodniczący Śmiłowski uznał, że funkcja wodzireja imprezy uprawnia go do wprowadzenia „luzu”.
- Więc pozwolił sobie na śmieszkowanie pod nosem, gdy na mównicy była osoba inna niż z obozu rządzącego.
- Gdy radny Śniegowski zadał pytanie w imieniu mieszkanki, dotyczące przedszkola, to Śmiłowski zaczął sobie śmieszkować, że pani nie mogła zadać go osobiście, bo pewnie usypia dziecko.
- A czy radny nie jest od słuchania i artykułowania pytań mieszkańców jako ich reprezentant?
- Ignorowanie problemów mieszkańców nie jest czasem działaniem na ich szkodę i niedopełnianiem obowiązków radnego?
- Ale chyba pierwszy raz w tej kadencji ktoś poprosił burmistrza o zachowanie spokoju. Brawa dla Pana Jurka!
- Ludzie byli świadkami spektakularnej kłótni między burmistrzem a dziennikarką o ilość slajdów w prezentacji. Tak, o ilość slajdów, w prezentacji.
- Za sześciogodzinne śledzenie tego powinna być przyznawana Duma Wronek.
- Opozycja najpierw zalała burmistrza stosem pytań, a potem co oczywiste nie uzyskała konkretnej odpowiedzi. Przydałby się trening taktyczny.
- Radni w sprawie opłat za śmieci mieli do wyboru wojnę lub hańbę, wybrali hańbę, a wojnę i tak będą mieli… z mieszkańcami.
- I to nie z ich winy. Należy podziękować Warszawie i sprytnym firmom śmieciowym, które doskonale wiedzą, że mogą doić samorządy do woli.
- Choć z drugiej omawianie tematu odpadów przez nasze władze nie należało do najbardziej transparentnych.
- Według zaprezentowanego audytu PK za rządów Rafała Zimnego była krainą miodem i mlekiem płynącą.
- Więc trzeba było się Zimnego pozbyć, żeby wyrąbać sobie korytarz do tego miodu i mleka?
- Podsumowanie audytu prezes PK odebrał na początku lutego, radni dopiero wczoraj. A burmistrz był zaskakująco dobrze przygotowany do dyskusji.
- Pewna tajemnicza osoba, która się nie przedstawiła, ale stwierdziła, że wszyscy go znamy, wykrzyczała swoje pytania… a potem opuściła salę.
- Władze piszą, że uchwałę o ochronie zwierząt konsultowali ze wszystkimi organizacjami zajmującymi się zwierzętami. Otóż nie. Ta ściema została im wytknięta z mównicy. Po burmistrzu było widać, że się gotuje. Jeśli ściemniają przy takich dokumentach, to co musi się dziać przy ważniejszych?
- Ciekawe kiedy burmistrz przestanie mydlić oczy mieszkańcom sprawą obwodnicy.
- Na sesji powinien być tłumacz z urzędniczego na polski.
Z dziennikarstwem byłem związany zanim osiągnąłem pełnoletność. Umiejętności nabywałem głównie dzięki własnej inicjatywie, ale też w lokalnych pismach. Od zawsze jestem zaangażowany w pomaganiu lokalnej społeczności. Zawsze dążę do tego, aby tworzone przeze mnie materiały były jak najwyższej jakości.