Ulica Sikorskiego, zawracanie na skrzyżowaniu i objazd przez zamkniętą drogę. Mieszkańcy Wronek nie zostawili suchej nitki na organizacji objazdu wokół przebudowywanego wiaduktu przy ulicy Sierakowskiej.
Utrudnienia w ruchu drogowym spotęgowane zostały jeszcze bardziej przez chaos związany ze znakami, które w teorii miały pomóc kierowcom a praktyce siały dezinformacje.
Przez te wszystkie problemy drogowe we Wronkach związane z uszkodzonym mostem oraz modernizacją linii kolejowej, Wronki z krainy tysiąca grzybów stały się krainą tysiąca znaków. Osoby, które znają te drogi i ulice narzekają sposób oznakowania, a jak mają się czuć osoby, które przez Wronki przejadą pierwszy raz?
Najbardziej oberwało się Wielkopolskiemu Zarządowi Dróg Wojewódzkich w Poznaniu. Jednak niesłusznie. Co prawda większość dróg na których umieszczono oznakowanie znajduje się pod jurysdykcją Zarządu, to za organizację objazdów i co za tym idzie, poprawne oznakowanie odpowiada Budimex.
WZDW wyjaśnia, że to co działo się we Wronkach odbiegało od zatwierdzonego planu tymczasowej organizacji ruchu między nimi a wykonawcą inwestycji. Zastępca dyrektora WZDW Andrzej Staszewski informuje, że Rejon Dróg Wojewódzkich w Szamotułach natychmiast wezwał Budimex do usunięcia błędów.
Przy okazji wyjaśnijmy skąd się wzięła tablica z tą nie istniejącą nazwą. Ulicy Sikorskiego nigdy we Wronkach nie było. W czasach Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej obecna ulica Sierakowska była poświęcona Karolowi Świerczewskiemu, który był generałem Armii Radzieckiej oraz Ludowego Wojska Polskiego, jego twarz widniała na banknocie 50-złotowym. Najprawdopodobniej wykorzystano tablicę, która była zainstalowana w innym mieście przy ulicy Sikorskiego. A pracownicy Budimeksu ulicę Spokojną zapamiętali jako Sikorskiego. Najwyraźniej brzmią one podobnie.
Błędy w oznakowaniu zgłoszone przez nas do WZDW zostały usunięte. Choć ulica Sikorskiego widniała jeszcze we Wronkach w piątek. Pojawił się również kolejny problem. Nieodpowiedzialni piesi skracają sobie drogę, wdrapując się na nasyp i przechodzą przez linię kolejową. Nikt tego nie zabezpieczył, ani wykonawca, ani Straż Ochrony Kolei. To może się źle skończyć.
Z dziennikarstwem byłem związany zanim osiągnąłem pełnoletność. Umiejętności nabywałem głównie dzięki własnej inicjatywie, ale też w lokalnych pismach. Od zawsze jestem zaangażowany w pomaganiu lokalnej społeczności. Zawsze dążę do tego, aby tworzone przeze mnie materiały były jak najwyższej jakości.