Mimo straty dwóch bramek w meczu z wiceliderem, Błękitni Wronki zdołali doprowadzić do korzystnego dla nich remisu.
Do Popowa przyjechała Iskra Szydłowo – zespół, który rundę jesienną zakończył na drugim miejscu i jest mocno zaangażowany w walką o IV ligę. Błękitni zimę spędzili również na drugim miejscu – tyle, że od końca. Teoretycznie niedzielne spotkanie mogło mieć tylko jednego faworyta.
Wronczanie intensywnie przygotowywali się do walki o utrzymanie w klasie międzyokręgowej. Dobrze przeprowadzoną zimę było widać w poczynaniach podpieczonych Wojciecha Kałużyńskiego już od pierwszego gwizdka sędziego. To będący wyżej w tabeli zespół Iskry był zmuszony do głębokiej defensywy. Natomiast wronczanie prowadzili grę i konstruowali kolejne ataki.
Niestety w pierwszej połowie przypomniało o sobie to, co było bolączką zespołu Błękitnych w rundzie jesiennej. Brak skuteczności oraz niepotrzebne błędy indywidualne podczas obrony. Po takich sytuacjsch sędzia musiał dwa razy podyktować rzuty karne dla przyjezdnych, które w konsekwencji zostały zamienione na bramki.
Bagaż dwóch bramek nie podłamał Błękitnych. Zmuszeni do coraz częstszych ataków wronczanie napierali z każdą minutą. I w takiej grze czuli się bardzo dobrze. Goście, mając bezpieczny wynik, cofnęli się do obrony.
Na około kwadrans przed końcem meczu na strzał z dystansu zdecydował się Rafał Kurczyk. Piłka ominęła gąszcz zawodników stojących w polu karnym i znalazła drogę do bramki. W Błękitnych wstąpiły nowe siły.
Gdy zapał gości gasł, tak Błękitni nabierali rozpędu. Pod koniec meczu Maciej Sanocki uderzył po ziemi przy dłuższym słupku i dał wynik 2:2. Kolejne ataki Błękitnych były bliskie trzeciego trafienia, ale zabrakło już czasu i skuteczności.
Z dziennikarstwem byłem związany zanim osiągnąłem pełnoletność. Umiejętności nabywałem głównie dzięki własnej inicjatywie, ale też w lokalnych pismach. Od zawsze jestem zaangażowany w pomaganiu lokalnej społeczności. Zawsze dążę do tego, aby tworzone przeze mnie materiały były jak najwyższej jakości.