O orce, młócce, koszeniu i innych pracach polowych… Komentarz do komentarza red. Karola Grajewskiego

Szanowny Panie Redaktorze.

W komentarzu, opublikowanym 9 grudnia, podjął Pan szlachetną, acz – moim zdaniem – nieudaną, próbę wyjaśnienia ostatnich wydarzeń z naszego wronieckiego podwórka przez wbicie ich w czarno-biały schemat interpretacyjny. Jeden z akapitów swojej publicystycznej opowieści raczył Pan poświęcić mnie. Postanowiłem zareagować, ale nie powodowany złością czy poczuciem urazy. Jestem osobą publiczną, podlegam zatem publicznej ocenie. Przywykłem do bycia ocenianym, a lata samorządowej pracy nauczyły mnie, że szczególnie łaska mediów na pstrym koniu jeździ. Reaguję, bo mam dla Pana ogromny szacunek, cenię Pana – i jest mi zwyczajnie przykro, że wśród ofiar niepojętego obłędu podsycanego od tygodni jesteśmy także my: Pan i ja. Ja, bo medialna młócka wali na oślep także we mnie. Pan, bo siane umiejętnie uproszczenia i nieprawdy także w Panu trafiły na odpowiednią glebę.

Pański portal – myślę, że niechcący – upowszechnił metaforę Dorny, który zaorał Wroniecki Bazar. I zaczęło się larum – „Dorna stracił kulturę”, „Dorna stał się narzędziem”, „Dorna sprzeniewierzył się ideałom, które głosił i które wpajał pokoleniom swoich uczniów”, „Dorna cham”. Metafory mają to do siebie, że opisując w obrazowy i skojarzeniowy sposób jakieś fakty, stają się uproszczeniami. Jednym rozwijają wyobraźnię, innym ograniczają rozumienie. Pan tak bardzo oburzył się metaforą orki, że zapomniał Pan, jaką sytuację miała opisać. Proszę spokojnie sprawdzić, o co chodziło. To nie było aroganckie potraktowanie Pani Grażyny Kaźmierczak, to był stanowczy protest przeciwko jej sposobowi działania. Zdaje się zresztą, że i Panu ten sposób działania nie jest miły? Czy to nie Pana słowa sprzed kilku dni o jednej z rewelacji Wronieckiego Bazaru: „Jest to niezweryfikowana informacja, która wprowadza czytelników w błąd i chyba służy tylko po to, aby wejścia oraz pieniądze z reklam się zgadzały” ? Ale Pan dowalił! Gdyby ktoś powiedział, że zaorał Pan Bazar, musiałbym się zgodzić, nawet gdyby taka metafora nie wydała mi się zbyt subtelna. A dlaczego Pan to powiedział? Bo są pewne zasady, których łamać się nie powinno, bo ktoś, kto zdobył Nagrodę Frankiewicza, nie może milczeć, gdy widzi jakieś draństwo? No właśnie! Moje pobudki były podobne. Choć nie zdobyłem Nagrody Frankiewicza, tak jak Pan mam prawo oburzać się na nieuczciwość, kłamstwo i hejt. I zawsze reagowałem, gdy czułem, że dziennikarze przekraczali granice obiektywizmu i dobrego smaku. Nieważne, czy byli to Grażyna Kaźmierczak, Marcin Pomianowski, Waldemar Andrzejewski, Łukasz Książek czy Tobiasz Chożalski. Co nie przeszkadza w tym, że z prawie wszystkimi z nich łączą mnie dziś więzi szacunku i sympatii. A więc może tak bardzo władza mnie nie zmieniła.

Oparł Pan swój komentarz o bardzo trafne motto: „Prasa ma służyć rządzonym, a nie rządzącym”. Zgadzam się absolutnie. Proszę jednak zważyć, że „rządzący” to nie tylko burmistrz i rada – trzecią władzą są media! A więc media nie mogą też służyć same sobie – nastawiać się tylko na poczytność, ilość wejść, kasę z reklam. I nie mogą mieć w pogardzie rządzonych przez siebie, czyli czytelników. Odnoszę wrażenie, że narzucanie swoich uproszczonych schematów, podsycanie emocji, a nierzadko także szczucie jednych na drugich to nie są dobre dziennikarskie standardy. Życzę, żeby „moje Wronki” pomagały swoim czytelnikom rozumieć trudną (wcale nie czarno-białą) rzeczywistość. Nie ukrywam, że niewyszukane „kosmiczne” metafory Pana Redaktora budzą mój niesmak. Ludzie potrzebują wiedzy i informacji znacznie bardziej niż myślowych wytrychów. Media nie mogą tylko młócić burmistrzów, bronować rady i kosić dobrych informacji.

Pozostaję w szacunku –
Robert Dorna