– Ten klub mam w sercu – wywiad z Przemysławem Małeckim

W Akademii Lecha Poznań szkoleniowiec Przemysław Małecki pracował w latach 2012-2016. Tego lata powrócił do Kolejorza, by pełnić rolę drugiego trenera ekipy rezerw niebiesko-białych.

W rozmowie z klubową stroną oficjalną opowiedział nam między innymi o powodach swojego powrotu do Lecha, wyzwaniach z nim związanych, a także przygodzie w reprezentacji Polski, w której funkcjonował przez minione dwa lata.

Mówią, że dwa razy nie wchodzi się do tej samej rzeki, co przekonało Pana, żeby wrócić do Kolejorza w trochę innej roli?

– Nie ukrywam, że chciałem zrobić krok naprzód i rozpocząć przygodę z seniorską piłką. Miałem propozycję też z innych zespołów między innymi z ekstraklasy czy pierwszej ligi, ale zdecydowałem się na powrót do Lecha. Jestem trenerskim wychowankiem klubu z Poznania i dużo zawdzięczam temu miejscu. Stawiałem tutaj pierwsze swoje kroki w karierze szkoleniowca, dlatego ten klub na zawsze będzie w moim sercu.

Praca z rezerwami Lecha to pierwsza dla pana przygoda z dorosłą piłką, jednak w drużynie dominują młodzieżowcy. Dostrzegalna jest różnica w porównaniu z wcześniejszymi latami pańskiej kariery szkoleniowej kiedy to trenował pan jeden – dwa dane roczniki?

– Część zespołu nadal stanowią zawodnicy, którzy mogliby grać dalej w juniorach. Reszta chłopaków dopiero wchodzi w wiek seniora. Mamy tylko dwóch graczy z doświadczeniem ekstraklasowym. Widzieliśmy podczas pierwszego meczu z Elblągiem, że przeciwnicy nie są z poziomu trzeciej ligi, gdzie po meczu idą jeszcze do pracy. W drugiej lidze piłkarze grają o pieniądze na życie, to jest ich główny sposób zarabiania, więc dają z siebie wszystko co mają. Musimy się nauczyć walki w drugiej lidze i sposobu podejścia do tych rozgrywek, a także odpowiedzialności za każdą sytuację boiskową. W tym pierwszym spotkaniu zdecydowanie za łatwo traciliśmy bramki.

Przepis o dwóch młodzieżowcach to nie problem w drugiej lidze dla rezerw Lecha. A co sądzi pan o wprowadzeniu przepisu obowiązkowego młodzieżowca w ekstraklasie?

– To przepis dedykowany dla drużyn, które nie były cierpliwe w budowaniu i kształtowaniu swoich młodych zawodników. Częściej kluby wolą ściągać tanich graczy zza granicy, których jakość piłkarska jest wątpliwa zamiast stawiać na pielęgnowanie talentów i dawanie im szans w meczach o stawkę. Moim zdaniem, by zbudować i wprowadzać młodego chłopaka, trzeba mieć mnóstwo cierpliwości. Nie możemy go skreślać po jednym – dwóch błędach. Przepis ten to w jakiś sposób zmuszenie tych drużyn do zmiany swojego sposobu patrzenia na młodzież. Często orientacja jest na to co tu i teraz, a to błędne myślenie, trzeba zerkać w przyszłość i dbać o rozwój. Dla Lecha ten przepis nie ma znaczenia, od zawsze Kolejorz wprowadzał wychowanków i potrafili sobie oni wywalczyć miejsce w składzie zamiast starszych graczy na przykład zza granicy.

Pana zespoły często grają ofensywnym ustawieniem 4-3-3, czy jako trenera bardziej cieszy pana wynik 4-3 czy 1:0?

– Będąc na stażu w Hiszpanii spodobał mi się tamtejszy sposób myślenia na temat piłki młodzieżowej, gdzie najważniejsza jest ofensywa. Na takim etapie ci chłopcy przede wszystkim muszą grać do przodu i cieszyć się piłką. Zawsze wybiorę wynik 4:3 niż 1:0, wolę, by zawodnicy byli bardziej kreatywni niż umieli tylko przeszkadzać i blokować przeciwników. Wiadomo, że każdy trener jest inny, jeden lubi grę defensywną, drugi ofensywną. Zdecydowanie należę do grupy trenerów z nastawieniem, by strzelić, a nie tylko żeby nie stracić.


Z tego co wiem grał pan w piłkę w juniorach starszych Amiki Wronki z Łukaszem Radlińskim i Dariuszem Dudką. Jeden z nich jest pana zawodnikiem, a drugi odpowiada za Akademię w klubie. Czy to idealne warunki pracy?

– Oczywiście, ale to nie jest tak, że nie możemy mieć różnicy zdań. Znamy się długo i nie boimy się powiedzieć czegoś wprost. To oczywiście działa na naszą korzyść, bo przepływ informacji jest bardziej konkretny. Poza tym każdy z nas jest profesjonalistą i zna swoją rolę oraz panujące zasady.

Jak ocenia pan swoją przygodę z reprezentacją Polski do lat 17? Nie czuje pan, że szansa prowadzenia tej kadry przyszła za szybko czy to była idealna szansa, żeby zebrać mnóstwo doświadczenia i skorzystać ze świetnych warunków do pracy z drużyną zapewnionych przez PZPN?

– Oferta prowadzenia reprezentacji przychodzi tylko raz w życiu, nie żałuję, że skorzystałem z tej propozycji PZPN-u. Ogromne to było dla mnie wyróżnienie i prestiż, że mogę być selekcjonerem U-17. Mnóstwo doświadczenia zebrałem będąc chociażby w sztabie Czesława Michniewicza przy kadrze do lat 21, natomiast funkcjonowanie przy obu tych ekipach to ogromny zaszczyt. Gra przeciwko drużynom takim jak Belgia, Portugalia czy Holandia naprawdę dała mi mnóstwo materiału i rozwinęła mnie jako trenera. Nie ukrywam, że będąc selekcjonerem dużo się nauczyłem gry defensywnej. Współpraca z trenerami Dorną i Michniewiczem bardzo mnie rozwinęła na płaszczyźnie bronienia całej drużyny na boisku.

Dla pana ciekawsza jest praca na co dzień w klubie z piłkarzami czy reprezentacją raz na kilka tygodni?

– Nie ma tutaj żadnych tajemnic, że praca z kadrą to dwa-trzy treningi, mecz i znowu dwie-trzy jednostki treningowe. Pracy szkoleniowej jest o wiele mniej, jednak dużo więcej analiz i przygotowania pod przeciwników. Wolę jednak codzienną pracę na boisku z zespołem i to mi sprawia większa przyjemność. Zdecydowanie brakowało mi tego podczas trenowania reprezentacji. Jeśli już miałbym wybrać to bardziej czuje się trenerem niż selekcjonerem.

Mówił pan, że szansa prowadzenia kadry zmieniła jego wszystkie plany i cele, jakie chciał osiągać z młodzieżowymi drużynami, stąd moje pytanie, gdzie widzi się trener za pięć lat? Rozwój w Kolejorzu czy to tylko przystanek na drodze dalszego rozwoju?

– Faktycznie, propozycja prowadzenia reprezentacji do lat 17 w jakiś sposób zmieniła moje plany dotyczące rozwoju w piłce klubowej. Przed tą ofertą pracowałem w Zagłębie Lubin, gdzie byłem tuż po objęciu ekipy rezerw tamtejszej drużyny. Współpraca wtedy z trenerem Stokowcem, który miał w planach przejęcie mnie do sztabu pierwszej drużyny wydawała się też dużą szansą. Jednak moje cele zostały zweryfikowane przez możliwość, którą dał mi PZPN. Wracam teraz do momentu w jakim byłem przed prowadzeniem kadry, ale już nie w Lubinie, a w Lechu Poznań. Nie ukrywam, że patrzę już w kierunku piłki seniorskiej i nie chcę by Poznań był przystankiem, ponieważ chciałbym tu zostać na dłużej i to właśnie z Lechem wiąże swą przyszłość.


Na zakończenie wróćmy do Lecha. Czy Akademia zmieniła się w jakikolwiek sposób przez te kilka lat pana nieobecności?

– Oczywiście, że Akademia się zmieniła. Nie mi to oceniać czy na lepsze czy na gorsze, ale gdyby się nie zmieniała to stałaby w miejscu i nie wyszło by z niej tylu dobrych wychowanków. Przy okazji prowadzenia reprezentacji zazwyczaj najwięcej powołanych było z Lecha. To świadczy, że Akademia Lecha Poznań ciągle idzie w dobrym kierunku i nadal jest jedną z najlepszych, jeśli nie najlepszą. Rezerwy grają jako jedyne na szczeblu drugiej ligi, najwięcej wychowanków z Akademii jest w pierwszej drużynie, spora liczba reprezentantów w kadrach młodzieżowych, więc to zrozumiałe, że szkolenie młodzieży w tym klubie stoi na topowym poziomie.

Rozmawiał Marcin Maćkowiak
fot. Przemysław Szyszka
Lech Poznań