Wroniecki kinoteatr od kuchni

Odwiedziłem niedawno nasze kino i oglądając sobie spokojnie film pt. „Miasto 44”, zacząłem się zastanawiać, jak wygląda całość od kuchni.

Co widzi widz?

Każdy zwyczajny widz przechodzi przez standardowe procedury, takie jak na przykład zakup biletu u pań bileterek. Nie ukrywam, że o wiele lepiej kupuje mi się bilet w kinie wronieckim, niż w jakiejś sieciówce, ze względu na panującą tutaj miłą atmosferę.

Dalej mamy kolejną procedurę przeciętnego widza. Nie mogło w naszym kinie zabraknąć takich rarytasów jak popcorn i nachosy oraz innych pysznych przekąsek i napojów po cenie niższej niż w tzw. „wielkich miastach”.

Standardowo widz kończy swoją podróż do kina w sali, oczekując na film.

Zastanawiałeś się kiedyś czytelniku, co się dzieje później lub w jaki sposób zostało to dla Ciebie przygotowane?

Następnym krokiem jest projekcja filmu, ale zanim do tego dojdzie, wszystko musi być dopięte na ostatni guzik.
Do kina w ciągu tygodnia przychodzi paczka z dyskiem twardym, na którym nagrany jest film oraz jego ścieżka dźwiękowa. Za poprawne działanie wszystkiego odpowiedzialny jest kinooperator. Film jest umieszczony w tzw. Digital Cinema Package. Jeden cyfrowy film jest w stanie ważyć ponad 200GB i jest zabezpieczony specjalną licencją, którą trzeba wgrać osobno. Dociera ona e-mailem, prosto od dystrybutora filmu. Za emisję materiału odpowiedzialny jest serwer, który dekoduje film oraz bardzo wyrazisty dźwięk 7-kanałowy (w zależności od filmu).

Za idealną jakość obrazu odpowiada cyfrowy projektor wysokiej mocy, zamontowany w miejscu przestarzałych już projektorów na taśmy filmowe (na zdjęciu projektor cyfrowy i ramka do projekcji obrazu 3D). Projektor jest dosyć głośny i potrzebuje odprowadzania ciepła specjalnymi rurami do komina.

Mimo tego, że w naszym kinoteatrze ciągle trwają remonty, to miejsce już nabiera niezwykłego charakteru. To nie jest stara, sypiąca się „Gwiazda”, to jest „Gwiazda” na miarę XXI wieku.

Mateusz Józef Jędrzejczak – nowy dziennikarz portalu Wronczanie.pl