Rada Miasta i Gminy Wronki nie uchwaliła budżetu na 2024 rok przed 31 grudnia. Wcześniej radni odrzucili projekt Wieloletniej Prognozy Finansowej. Burmistrz Mirosław Wieczór straszył paraliżem gminy, a opozycja chce procedować nad budżetem po 1 stycznia. Co oznacza w praktyce brak przyjęcia budżetu przed końcem roku? Zapytaliśmy o to dra Jacka Pokładeckiego z Wydziału Nauk Politycznych i Dziennikarstwa Uniwersytetu Adama Mickiewicza.
Dzisiejsza sesja Rady Miasta i Gminy Wronki była bardzo burzliwa i pełna emocji, niestety przeważały głównie te negatywne. Rada w stosunku głosów 9 do 6 odrzuciła projekt Wieloletniej Prognozy Finansowej. Zdaniem opozycji, burmistrz nie uwzględnił ich uwag w tym projekcie. Do głosowania nad projektem uchwały budżetowej na 2024 rok w ogóle nie doszło. Radni wykreślili ten punkt z porządku obrad i zaproponowali procedowanie go 15 stycznia. Do tego czasu obie zwaśnione strony mają się dogadać i pójść na ustępstwa.
Jeśli obie uchwały nie zostaną przyjęte, sprawy rozwiążą się „automatycznie” w oparciu o ustawę o finansach publicznych. W jaki sposób? Zapytaliśmy o to dra Jacka Pokładeckiego z Wydziału Nauk Politycznych i Dziennikarstwa Uniwersytetu Adama Mickiewicza.
Portal Moje Wronki: Panie doktorze, na dzisiejszej sesji Rady Miasta i Gminy Wronki odrzucony został projekt uchwały o Wieloletniej Prognozie Finansowej oraz nie podjęto uchwały budżetowej na 2024 rok i nie dojdzie do tego do 31 grudnia. Co to oznacza?
dr Jacek Pokładecki: W momencie gdy jednostka samorządowa nie uchwali budżetu w terminie (do 31 grudnia – przy. red.), to wówczas może pojawić się tzw. budżet komisaryczny. I ten budżet narzuca organ nadzorczy – Regionalna Izba Obrachunkowa. Jest to najczęściej budżet ubiegłoroczny, powiększony o stopy inflacji i najważniejsze wydatki jak w roku poprzednim. Jest to łagodniejsza forma, ale też daleko idąca sankcja, ponieważ organ do tego powołany nie uchwala budżetu, tylko zostaje on narzucony przez organ nadzoru, a w sprawach finansowych jest to Regionalna Izba Obrachunkowa.
Portal Moje Wronki: Na sesji burmistrz straszył zgromadzonych i oglądających, że przez tę decyzję od 1 marca nie będzie miał kto odbierać naszych odpadów, bo nie będzie podpisanych żadnych umów. Istnieje taka możliwość?
dr Jacek Pokładecki: Nie ma takiej możliwości. Jeśli nie będzie można podpisać warunków umów, na podstawie których wywozi się odpady, to jest to problem pana burmistrza. Burmistrz jest jednoosobowym organem wykonawczym i to on przedstawia projekt budżetu. Jeśli ten projekt budżetu nie spotyka się z aprobatą ze strony rady, to problem ma burmistrz, a nie mieszkańcy. Umowy o świadczenie usług w zakresie gospodarki komunalnej to odrębna aktywność samorządu. Oczywiście, trzeba mieć na to zabezpieczone środki w budżecie. Natomiast pamiętajmy, że my sami płacimy za to, że wywożone są nam odpady. Nie można straszyć mieszkańców, że nie będą one odbierane. Jeśli tak się stanie, to problem będzie miał organ wykonawczy. Płynie to z mocy prawa i on jest za to odpowiedzialny. Jest to jedno z podstawowych zadań w ramach gospodarki komunalnej. Burmistrzowie czy prezydenci miast w różnych sytuacjach w taki sposób przerzucają odpowiedzialność z jednej strony na drugą. Burmistrz jest organem monokratycznym, jednoosobowym, legitymizowanym poprzez wybór bezpośredni i to na nim ciąży odpowiedzialność. Jest organem wykonawczym, a rada jest tylko organem stanowiącym i kontrolnym. A zatem już z samej etymologii tych dwóch terminów wynika sprawa dość oczywista. Jednak niekiedy, takie formy szantażu mają miejsce.
Z dziennikarstwem byłem związany zanim osiągnąłem pełnoletność. Umiejętności nabywałem głównie dzięki własnej inicjatywie, ale też w lokalnych pismach. Od zawsze jestem zaangażowany w pomaganiu lokalnej społeczności. Zawsze dążę do tego, aby tworzone przeze mnie materiały były jak najwyższej jakości.