Tak mówili mieszkańcy oraz strażacy, gdy zobaczyli to, co się działo w sobotę po południu. Nawałnica, która przeszła przez Wronki, była pod każdym względem rekordowa. Wstępne szacunki mówią o stratach rzędu miliona złotych.
401 ratowników i 75 zastępów straży pożarnej przez kilka godzin walczyło ze skutkami załamania się pogody nad naszym rejonem, większość z nich pracowała na terenie gminy Wronki. Strażacy, którzy walczyli z żywiołem w naszej gminie oraz mieszkańcy – ci starsi oraz ci młodsi – mówili, że nigdy czegoś takiego nie widzieli. Nawałnica, trwająca kilkadziesiąt minut, zalała kompletnie znaczną część miasta i gminy.
Były to rekordowe opady w historii pomiarów we Wronkach. Według stacji pomiarowej Przedsiębiorstwa Komunalnego, znajdującej się na Borku, suma opadów wyniosła 63,8mm (l/m²). Należy jednak wziąć pod uwagę fakt, że na Borek spadła znacznie mniejsza ilość deszczu niż na inne parcele miasta, gdyby prowadzić pomiar choćby na ulicy Poznańskiej, wynik byłby znacznie wyższy. Spotkaliśmy się nawet z szacunkiem, że w najgorszym momencie deszcz mógł padać z intensywnością 200 litrów na metr kwadratowy, jednak tę wartość należy traktować jako ciekawostkę. Dla porównania, podczas ulewy, która przeszła przez Wronki w środę (30 maja), zanotowano sumę opadów na poziomie 20,4mm (l/m²). Czyli trzy razy mniejszą wartość niż w sobotę, a już wtedy można było odnieść wrażenie, że miasto pływa. Żeby deszczówka była w stanie odbierać takie ilości wody, pod Wronkami musielibyśmy mieć rury o średnicy co najmniej jednego metra, ale i tu nie ma pewności, czy taka instalacja dałaby radę. Niektórzy wskazują też, że w drogach nie ma wystarczającej ilości studzienek.
Tak jak wspomnieliśmy wcześniej na naszej stronie, w ubiegłą sobotę nad Wronkami mieliśmy do czynienia z bardzo uwodnioną i stacjonarną komórką burzową, która występując nad miastem przez prawie godzinę (15:30 – 16:30) przyniosła punktowy oraz nawalny opad deszczu. Suma opadu zanotowana przez jedną z wronieckich stacji wyniosła 63,8mm (l/m²), maksymalne natężenie opadów w zależności od miejsca i czasu wyniosło od 140mm/h do 160mm/h (dane stacja PK Wronki i PWS Stróżki). Przy tak intensywnych opadach mało która infrastruktura odprowadzająca wodę z ulic i innych terenów jest w stanie spełnić swoje zadanie. Dla zobrazowania ilości opadów niech świadczy fakt, że taka ilość opadu atmosferycznego wg norm IMGW (1981 – 2010) jest przewidziana dla całego miesiąca – dokładnie dla sierpnia (60,8mm) w tym przypadku mieliśmy ją w ciągu zaledwie godziny.relacjonuje Hubert Sierszulski z MeteoDozoru
Nie sposób wymienić tutaj wszystkie miejsca, w których działali strażacy. Jak powiedział rzecznik wielkopolskiej PSP Sławomir Brandt, Wronki najbardziej ucierpiały, w samej tylko gminie odnotowano tego dnia blisko 50 interwencji. Do kolejnych zdarzeń strażacy wyjechali nazajutrz. Oczywiście z żywiołem walczyło większość jednostek z naszej gminy, jednak do naszego fyrtla skierowano również strażaków z gminy Obrzycko i Ostroróg. Przez kilka godzin walki z wodą strażacy przepompowali setki tysięcy litrów wody.
Zniszczenia spowodowane ulewą były na tyle poważne, że w pewnym momencie dojazd lub wyjazd w kierunku Szamotuł był niemal niemożliwy. Z powodu uszkodzenia jezdni zamknięto ulicę Towarową, Górna również była nieprzejezdna. Mostek na ulicy Morelowej uległ dalszej degradacji. Natomiast przez ulicę Nowowiejską strażacy przeprowadzili węże strażackie, aby móc wypompować wodę z ulicy Bocznej, gdzie zalało posesje na znacznym obszarze. Do czasu używania węży o standardowej średnicy, przejazd odbywał się na tzw. mostkach przejazdowych. Jednak gdy zaczęła pracować pompa o wysokiej wydajności, należąca do PSP Szamotuły, w ruch poszły węże o średnicy ponad 10cm. Do takiego sprzętu nie stworzono mostków przejazdowych, dlatego droga musiała zostać zamknięta. Zanim zamknięto ulice i tak niektóre auta przejechały po wężach, powodując ich lekkie uszkodzenie. Jedyna możliwa droga prowadziła przez Stare Miasto.
Około godziny 16.00 do Dyżurnego Stanowiska Kierowania Państwowej Straży Pożarnej w Szamotułach zaczęły napływać pierwsze zgłoszenia o zalanych piwnicach budynków mieszkalnych, przychodniach zdrowia, garażach, warsztatach, halach produkcyjnych, drogach oraz uszkodzonym pokryciu dachowym na budynku mieszkalnym.
Szeroki zakres działań obejmował między innymi: zabezpieczenie miejsca zdarzenia, wypompowanie wody z zalanych pomieszczeń, dróg wojewódzkich, powiatowych i gminnych oraz zabezpieczeniu dachu budynku.podała Państwowa Straż Pożarna w Szamotułach
Samołęż również mocno oberwał. Poziom wody wychodził ponad przydrożne rowy zalewając posesje oraz zabudowania. Zaczęto budować wały z worków wypełnionych piaskiem, aby powstrzymać wdzierającą się wodę. Świadkowie, jadący do Wronek w trakcie trwania nawałnicy, mówili że wjeżdżając do gminy poczuli się jak w innym świecie. Nie poznawali znanych im miejsc i dróg. Wjeżdżając do gminy „powitała” ich ściana deszczu, choć jeszcze przed momentem skąpani byli w słońcu. Dla mieszkańców, którzy ucierpieli podczas burzy, były to dramatyczne chwile. W ciągu jednej chwili ich dobytek znalazł się pod wodą. Tutaj ukazała się solidarność wobec wspólnego problemu. Jedna z mieszkanek Wronek zamieściła na Facebooku dramatyczny apel: Przyjaciele! Wczoraj woda zmyła nam połowę dobytku, przyjmiemy każdą ilość kartonów, starych szmat, ręczników i środków czystości (płyny, gąbki, szczotki, mopy) żeby zdezynfekować to, co zostało. Woda była u nas po uda. Nie mamy kuchni, łazienki, korytarza i salonu, no i prądu, bo zalało gniazdka. Apel nie pozostał bez odpowiedzi, wronczanie (ale i nie tylko) ruszyli do wspólnej pomocy. Po kilkunastu godzinach pani Katarzyna mogła podzielić się radośniejszą w tych okolicznościach informacją.
W niektórych miejscach, tak jak na ulicy Poznańskiej, gdzie wody było ponad pół metra, doszło do zalewania pomieszczeń, znajdujących się poniżej poziomu jezdni, a także podtopień samochodów. W takich sytuacjach strażacy mogli podjąć działania dopiero wtedy, gdy mieli pewność, że został odcięty prąd elektryczny. A to musieli robić sami mieszkańcy lub pracownicy pogotowia, którzy również mieli pełne ręce roboty. Na Poznańskiej do kamienicy przy skrzyżowaniu z ulicą Bolesława Chrobrego woda wdzierała się niczym potok. Mieszkańcy jeszcze długo będą zmagać się ze zniszczeniami, jakie spowodowała nawałnica. Wysuszenie zalanych samochodów to nie lada wyzwanie, wilgotne ściany jeszcze długo będą schnąć, a część mebli nadaje się już tylko do wyrzucenia. Ten dzień na długo pozostanie w pamięci wronczan.
Tak jak napisaliśmy na początku, w powiecie walczyło ponad 400 strażaków. Wielogodzinna, ciężka praca pozwoliła na zminimalizowanie zniszczeń. Mieszkańcy obserwowali ich wysiłek i determinację. Doszło nawet do sytuacji, w której druhowie pomogli wymienić uszkodzoną oponę w samochodzie. Pod adresem ratowników płynęły podziękowania i wyrazy uznania. Natomiast ratownicy dziękowali mieszkańcom za wsparcie i pomoc. Takie gesty jak dostarczenie kanapek, wody, kawy czy herbaty były żywym dowodem na to, ile wronczanie zawdzięczają strażakom z całego powiatu w tym dramatycznych okolicznościach. Najmilszym momentem był krótki pokaz fajerwerków zorganizowany przez właścicieli Karczmy Brackiej. Panowie Henryk i Bartek Roszakowie w ten sposób zamanifestowali swoje uznanie dla tych setek strażaków walczących z żywiołem. Najważniejsze jest jednak to, że nikomu nic się nie stało.
Wiemy, że część z Was po przejściu sobotniej nawałnicy zgubiła lub znalazła tablice rejestracyjne. Możliwe, że część blach trafiła do Komisariatu Policji we Wronkach lub do Straży Miejskiej i tam warto zapytać. Ponownie zachęcamy do odwiedzania strony Moja Zguba, gdzie możecie takie informacje zamieszczać.
We Wronkach spadło w sobotę najwięcej deszczu w skali całej Polski – ponad 60 litrów na m2 (w najbardziej krytycznym momencie o godz. 15:55 pomiar wskazywał aż 240 litrów na m2)! Takiej wody nie jest w stanie przejąć żadna kanalizacja.
Całe szczęście, że inwestujemy w kanalizację deszczową. Gdyby nie modernizacje „deszczówki” na ul. Niepodległości, Ratuszowej, Chrobrego, Poznańskiej, Dworcowej, Towarowej, gdyby nie systematyczne czyszczenie studzienek, przepustów i rowów, woda stałaby z pewnością do dzisiaj, straty byłyby dużo większe i dotknęłyby większą liczbę mieszkańców gminy.
Zmiany klimatu sprawiają, że z takimi anomaliami musimy się liczyć. Wielu mieszkańców rozumie zaistniały problem. Niestety, niektórzy nadal celowo zasypują rowy, blokują przepusty.
Za pomoc dziękuję strażakom z wielu jednostek (również spoza Wronek) zaangażowanych w sobotnie akcje oraz wszystkim tym, którzy udzielali sąsiedzkiej pomocy.poinformował nasz portal burmistrz Mirosław Wieczór
Teraz, gdy mieszkańcy liczą straty, pozostaje kwestia, co z tym wszystkim zrobią władze Gminy. Taka ulewa zdarza się niezwykle rzadko, jednak nawet mniejsza powoduje, że Wronki zaczynają pływać. Obecni na miejscach najbardziej dotkniętych ulewą włodarze powinni się zastanowić, jak zabezpieczyć posesje mieszkańców. Klimatu nie zmienią, ale mogą dokonać zmian w infrastrukturze miasta. Oczywiście na tak wielkie zniszczenia miało wpływ wiele czynników jak choćby skuta suszą gleba czy coraz gęstsza, betonowa zabudowa. Jednak są techniki, które pozwalają na minimalizowanie skutków tego typu nawałnic.
Warto podkreślić, że kryzysowe sytuacje jednoczą ludzi i powinniśmy być wdzięczni za to, że potrafimy wspólnie działać. Mamy wspaniałe służby, które bez wytchnienia niosą pomoc i mieszkańców, którzy udzielili wsparcia najbardziej poszkodowanym w czasie nawałnicy. Z tego powinniśmy być dumni!
fot. Czytelnicy, OSP Amica, OSP Bobulczyn, OSP Binino, OSP Wronki, Jacek Kowalski, Sebastian Pujanek, Mirosław Wieczór, mojeWronki.pl