Co było „kontrowersyjnego” w interwencji LPR? [KOMENTARZ]

W niedzielę przed południem służby ratunkowe interweniowały na osiedlu Mieszka I. W akcję zaangażowano pogotowie ratunkowe oraz straż pożarną.

Zespół Ratownictwa Medycznego, Lotnicze Pogotowie Ratunkowe oraz wroniecka straż pożarna zostały zadysponowane do osoby pilnie potrzebującej pomocy. Pogotowie ratunkowe w chwili wezwania znajdowało się na innej interwencji – ratownicy odbywali kurs między Wronkami a Szamotułami. Gdy nie ma wolnych karetek systemowych – Podstawowych lub Specjalistycznych dysponuje się Lotnicze Pogotowie Ratunkowe. Lot śmigłowca z Poznania do Wronek, trwa od 10 do 15 minut. Największy wpływ na czas podróży mają warunki pogodowe.

W naszym powiecie operują trzy Zespoły Ratownictwa Medycznego. Dwa Podstawowe oraz jeden Specjalistyczny. Oczywiście każdy z nas powie, że to bardzo mała ilość. Funkcjonują także Transportowe, ale one już z definicji nie są przeznaczone do działań w terenie. Wszystko uzależnione jest od „algorytmów” tęgich głów z Warszawy. Ministerstwo Zdrowia powie, że liczba się zgadza. Przecież mamy x mieszkańców, a czas dojazdu trwa y minut. Wszystko w granicach normy. Ciekawostką jest, że rząd dysponuje większą ilością limuzyn niż w Polsce działa karetek pogotowia. Ryba psuje się od głowy.

Okazało się jednak, że ratownicy zdołali przyjechać do miejsca zdarzenia przed wylądowaniem maszyny Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Zespół przystąpił do udzielania pomocy. Zważywszy na stan poszkodowanego, pomoc załogi śmigłowca była niezbędna.

Dalszy ciąg zdarzeń wzbudził wiele emocji i „kontrowersji”. Załoga osadziła statek powietrzny na terenie Przedsiębiorstwa Komunalnego. Dlaczego tam? Osadzenie śmigłowca to nie jest zaparkowanie samochodu. Wirnik maszyny wytwarza olbrzymią moc. Logicznym jest, że pilot musi mieć miejsce do wylądowania. Piloci muszą stosować się do wielu procedur. W miejscu do lądowania nie powinno być ludzi, pojazdów, przeszkód takich jak słupy, przewody linii energetycznych i telefonicznych, drzewa, pnie, kamienie, zwierzęta gospodarcze, itp. Trzeba pamiętać, że bardzo niebezpieczne, a zarazem najmniej widoczne z powietrza są przewody elektryczne. Śmigłowce EC 135 są tak zaprojektowane, że śmiało mogą lądować nawet na drodze.

Piloci, którzy latają do niezliczonych miejsc, nie mają geografii Wronek wbitej do głowy. Wybór padł na Przedsiębiorstwo Komunalne. Ostateczną decyzję o miejscu wylądowania podejmuje pilot śmigłowca. Załoga nie miała pojęcia o tym, że brama będzie zamknięta. Wjazd do PK był zamknięty w niedzielę, szok! Dla pilota było to miejsce jak każde inne. Pilot nie mógł też posiadać wiedzy, że przed nim dotarli jego koledzy z jednostki „lądowej”, a wielokrotnie trzeba przenosić pacjenta na noszach bezpośrednio z miejsca zdarzenia na pokład maszyny. Dlatego wybiera się miejsce lądowania, które jest w jak najbliższej odległości od miejsca zdarzenia.

Zazwyczaj straż pożarna jest powiadamiana o tym, że na teren działania jednostki leci Lotnicze Pogotowie Ratunkowe. Wtedy strażacy mają czas na dojazd, zorganizowanie i zabezpieczenie miejsca lądowania. Jednak jak już wcześniej napisałem: Ostateczną decyzję o miejscu wylądowania podejmuje pilot śmigłowca. Tym razem taki komunikat do Stanowiska Kierowania w Szamotułach trafił zbyt późno. Straż pożarna została powiadomiona o lądowaniu, już gdy maszyna osiadła na wronieckiej ziemi.

Nie ma dwóch takich samych zdarzeń. Wyznaczenie strefy do lądowania niesie za sobą pewien poważny problem. Jeśli do zdarzenia dojdzie na Borku, a śmigłowiec wyląduje na Placu Targowym lub w Olszynkach, trzeba będzie poszkodowanego przetransportować. Jeśli nie będzie wolnego Zespołu Ratownictwa Medycznego, będzie to niemożliwe do zrealizowania. Wozy strażackie nie są przystosowane do takich działań. Jeszcze kolejny aspekt – ruch drogowy. Jeśli taka operacja miałaby być zrealizowana w godzinach szczytu, to niestety łatwo o tragedię. Wtedy podniosłyby się głosy – dlaczego śmigłowiec wylądował tak daleko?

Łatwo wyrokować. Najczęściej ofiarami negatywnych komentarzy są instytucje lub jednostki będące na samym dole piramidy zarządzania polską służbą zdrowia. Gdyby prawo pozwalało gminom na dysponowanie środkami na bezpieczeństwo zdrowotne to we Wronkach sytuacja zapewne wyglądałaby inaczej. Pracownicy Państwowego Ratownictwa Medycznego też pewnie cieszyliby się z dodatkowej karetki w regionie. Teraz stosunek pracy jaką wykonują do zarobków to jeden z największych absurdów w Polsce. W tej sytuacji nawet szamotulski szpital czy zarząd powiatu nie mają wiele do powiedzenia.

Podsumowując, zanim zaczniemy oceniać pracę służb, sprawdźmy warunki na jakich funkcjonują i jakie mają procedury. Dzisiejsza sytuacja nie należała do kontrowersyjnych.