Na Sadowej jak u Barei – zamiast drogi powstał poligon

Niełatwo dziś być mieszkańcem ulicy Sadowej. Na początku była radość i ulga z powodu wieści o wybrukowaniu nawierzchni ulicy. Radość z czasem zamieniła się w konsternację, a ta w niedowierzanie i rozgoryczenie. Zamiast obiecanej drogi mieszkańcy ulicy Sadowej mają coś, co wygląda jak część poligonu.

 

Niedawno otrzymaliśmy maila, którego adresatem są mieszkańcy wyżej wymienionej ulicy. Autorzy opisują cały ciąg zdarzeń. W zeszłym roku ogłoszono przetarg na budowę drogi, wcześniej jeszcze doprowadzono kanalizację do posesji. Projekt wystawiono do wglądu mieszkańców, nikt nie zgłosił zastrzeżeń: -Wszyscy mieszkańcy ul. Sadowej odetchnęli z ulgą  – wreszcie będziemy mogli przejść „suchą stopą” do własnych domów bez konieczności ciągłej wymiany butów – piszą w liście mieszkańcy.

Prace rozpoczęły się w listopadzie, a zakończyć się miały jeszcze w 2015 roku. Początkowo przebieg robót nie różnił się specjalnie od dziesiątek, które miały miejsce na terenie naszego miasta. Jednak była pewna różnica, ulica Sadowa znajduje się na zboczu Górki i należało wyrównać teren. Okazało się, że u większości mieszkańców poziom drogi jest inny, niż ten przy wjazdach na posesję. Nie zraziło to ich jednak. Ten, kto musiał, to na własną rękę rozpoczął pracę, która miała wyrównać różnicę w poziomie. I wtedy zaczęły się kłopoty…

Problem rozpoczął się, gdy firma budowlana dotarła do granicy mieszkańców ul. Nowej, których druga część działki sąsiaduje z ulicą Sadową. Drogowcy napotkali ostry protest. Wezwano władze miasta i rozpoczęła się „wojna”.

Mieszkańcom z ulicy Nowej stanowczo nie podobał się projekt drogi realizowany przez budowlańców. Zażądali wyrównania poziomu drogi do ich posesji, co fizycznie nie jest możliwe, gdyż różnica poziomu wynosi około 1 m i spowodowałoby to odkrycie istniejącej już instalacji gazowej i elektrycznej. Dodatkowo znacząco (również o ok. 1 m) zmieniłby się poziom posesji mieszkańcom ulicy Sadowej w stosunku do drogi (droga pochylona).

Koniec końców budowa drogi została wstrzymana. Firma budowlana wyniosła się. Mieszkańcy pozostali z rozrytą drogą, wystającymi studzienkami (na ok. 30 cm) i błotem po kolana. Dodatkowo okazało się, że stan, w jakim pozostawiono drogę, uniemożliwia służbom ratunkowym (straży pożarnej czy karetce pogotowia) dotarcie do mieszkańców. Możemy się tylko modlić, by nie wydarzyła się żadna tragedia i nikt nie ucierpiał przez to na zdrowiu lub życiu.piszą do naszej redakcji bezradni mieszkańcy

Z zapytaniem zwróciliśmy się do Urzędu i Miasta Gminy Wronki oraz do firmy, która zniknęła z miejsca robót, zostawiając drogę w obecnym stanie. Przedstawiciel przedsiębiorstwa, które wygrało przetarg na budowę ulicy skierował nas do wronieckiego magistratu. Firma twierdzi, że nie z jej winy musieli zaniechać prac, a ewentualne wyjaśnienie tej sprawy leży w gestii wronieckiego Ratusza. Który z kolei twierdzi, że:

Nie możemy natychmiast podjąć skutecznego działania, ponieważ projektant nie zgadza się z opinią wykonawcy, że zgodnie z projektem nie można prac kontynuować. Chcemy odbyć spotkania (również z mieszkańcami ulicy Sadowej), które pozwolą podjąć jakieś wiążące decyzje. Zrzucanie odpowiedzialności za wstrzymanie robót na urzędników nie jest uzasadnione.odpowiada Tobiasz Chożalski z UMiG-u

Wiadomość z Ratusza zawiera jeszcze informację, że do takich spotkań miało już dojść. Trwa biurokratyczna operacja, a mieszkańcy ulicy Sadowej czekają i miejmy nadzieję, że niebawem doczekają się upragnionej drogi. O dalszych perypetiach mieszkańców będziemy informowali wkrótce.