Derby dla Błękitnych [FOTO]

Błękitni Wronki dzięki pokonaniu Czarnych Wróblewo zbliżyli się do czołówki ligi. Jednak oprócz trzech punktów, wronczanie odnieśli zwycięstwo w prestiżowym pojedynku. Jak na derby przystało, niedzielny mecz wzbudzał emocje do końca.

 

Przed spotkaniem sytuacja w tabeli, zarówno Czarnych jak i Błękitnych, była podobna. Dzieliła ich różnica jednego punktu, a ewentualne zwycięstwo pozwoliłoby któremuś z zespołów na bliski kontakt z czołówką ligi. Derby Ziemi Wronieckiej, jak na lokalne warunki, cieszyły się dużym zainteresowaniem. Kibiców we Wróblewie było zdecydowanie więcej niż w innych meczach.

Od pierwszego gwizdka sędziego, oba zespoły cechowała determinacja, przez co spotkanie od początku było pojedynkiem dość rwanym. Sytuacji bramkowych w pierwszej połowie było jak na lekarstwo, a te, które się pojawiły, wynikały raczej z błędów rywali. Groźne sytuacje oba zespoły tworzyły sobie po stałych fragmentach gry, co nie uległo zmianie w drugiej połowie. Widać było, że najważniejszą rzeczą w taktykach obu drużyn było uniknięcie straty bramki. Mimo to stroną przeważającą byli przyjezdni, którzy mieli pomysł na grę i groźniej atakowali bramkę rywali.

W pierwszej odsłonie spotkania na boisko nieprzyjemnie upadł Przemysław Małecki. Uraz ręki, sprawiał zawodnikowi ból, ale wrócił do gry. Po 10 minutach drugiej odsłony, po boiskowym zajściu, Małecki znowu upadł na lewą rękę, tym razem uraz okazał się bardzo poważny. Oprócz wymuszonej zmiany pomocnika Błękitnych, do Wróblewa przyjechać musiała karetka pogotowia, która zabrała wronczanina do szpitala z podejrzeniem urazu barku.

Chwilę później Błękitni otworzyli wynik spotkania. Po podaniu ze skraju pola karnego, do futbolówki dopadł Aleksander Jezierski, który oddał strzał z kilku metrów, futbolówka potoczyła się obok obrońcy i bramkarza Czarnych. Stracona bramka, co prawda pobudziła gospodarzy, ale najbardziej rozgrzała ich głowy. Już kilka minut później, nerwowo nie wytrzymał Kornel Biedziak, który zobaczył dwie żółte kartki w odstępie zaledwie sześciu minut. Czarni dalej najgroźniejsi byli po stałych fragmentach gry.

Błękitni nie próbowali murować dostępu do własnej bramki i atakowali rywali nawet na ich połowie. Wynik spotkania ustalił Filip Truchel, który na 10 minut przed końcem meczu zdecydował się na strzał z dystansu. Z pozoru prosty do obrony strzał, lecący w środek bramki, sprawił Krzysztofowi Aniołowi trudność. Bramkarz wypluł futbolówkę z rękawic, a ta spadła na ziemię tuż za linią bramkową. W następnej kolejce oba zespoły czeka znacznie trudniejsze spotkanie. Czarni jadą na obiekt lidera, a Błękitni podejmą na stadionie przy ulicy Leśnej Spartę Szamotuły.

 

Kliknij na zdjęcie, aby przejść do galerii
czarni_blekitni2