Upalne dni przyniosły strażakom pełne ręce roboty. Służby walczyły z serią pożarów nasypów kolejowych w głębi Puszczy Noteckiej. Same pożary okazały się niegroźne, jednak za każdym razem największą trudność sprawiał dojazd na miejsce.
Ogień pojawiał się głównie na granicy powiatów szamotulskiego i czarnkowsko-trzcianeckiego. Pierwsze zdarzenie miało miejsce w połowie czerwca w Głuchowcu. Oprócz strażaków z Wronek i Chojna, w akcji brała udział także jednostka OSP Miały. Kolejne zdarzenie miało miejsce 10 dni później w Mokrzu, gdzie strażacy oraz służby leśne walczyły z pożarem trawy tuż przy lesie.
Do następnych trzech pożarów doszło na przełomie czerwca i lipca, ponownie ogień pojawił się przy torowisku w okolicach Głuchowca, Białego Mostu oraz Maszewic. Tak jak we wszystkich przypadkach, pożary okazały się niegroźne, a największym kłopotem była lokalizacja ognia oraz dojazd na miejsce. Strażacy musieli pokonywać pasy przeciwpożarowe, które zostały utworzone po wielkim pożarze Puszczy Noteckiej w 1992 roku. Pasy, powstały na takie okoliczności jak te, żeby mały pożar, nie rozprzestrzeniał się na las.
Ostatnia akcja gaśnicza miała miejsce wczoraj w Popowie. Ponownie ogień powstał tuż przy linii kolejowej Poznań-Wronki. Pożar na szczęście okazał się mały, jednak rozprzestrzeniał się w bardzo szybkim tempie. W akcjach uczestniczyły służby leśne, a także strażacy z Wronek, Rzecina, Chojna, Jasionny oraz Miałów.
fot. OSP Wronki/mojeWronki.pl
Z dziennikarstwem byłem związany zanim osiągnąłem pełnoletność. Umiejętności nabywałem głównie dzięki własnej inicjatywie, ale też w lokalnych pismach. Od zawsze jestem zaangażowany w pomaganiu lokalnej społeczności. Zawsze dążę do tego, aby tworzone przeze mnie materiały były jak najwyższej jakości.