Wyszedł z więzienia, niedługo wróci?

Ludwik S., który karę odbywał m.in. we Wronkach, siedział w więzieniu od 1985 roku. Oskarżony m.in. za zabójstwo zaatakował ponownie, a jego ofiarami zostało dwóch dwudziestolatków, których ranił nożem w Chełmnie (woj. pomorskie). Teraz czeka na proces.

W lipcu zeszłego roku na łamach naszego portalu pisaliśmy o nim:
Ludwik S. jest z zawodu kaletnikiem (rzemieślnikiem wykonującym wyroby ze skóry) i elektrykiem. Po zabójstwie z 1985 roku został skazany na karę śmierci, którą później zamieniono na 25 lat pozbawienia wolności. Już we Wronkach dotkliwie pobił współwięźnia za co przedłużono mu pobyt we Wronkach do 28 lat. W 1989 roku próbował wywołać bunt, jednak szybko udało się go stłumić. Po latach wychowawcy zauważyli poprawę w jego zachowaniu na co duży wpływ mogła mieć zgoda na pracę.

Według specjalistów Ludwik S. ma cechy socjopatyczne, co przejawia się między innymi brakiem poszanowania norm społecznych. Zanim dokonał brutalnego zabójstwa, był wielokrotnie notowany. Nie ma żadnej pewności, że po wyjściu na wolność będzie umiał dostosować się do panujących warunków i nie popełni kolejnych przestępstw.” – Link

Ludwik S. przyjechał do Chełmna 27 listopada. Zakład Karny w Sztumie, po niespełna trzydziestu latach odsiadki, opuścił w połowie 2013 roku. Odbywając długoletnią karę pozbawienia wolności S. spotkał między innymi młodszego o prawie trzydzieści lat Patryka K. z Chełmna.

W rozmowie z Gazetą Pomorską, szefowa chełmińskiej prokuratury informuje: – Mężczyźni zaprzyjaźnili się w więzieniu i kiedy obaj byli już na wolności, zaczęli się spotykać. Pod koniec listopada 2013 roku mężczyzna był kolejny raz w Chełmnie, gdzie spędzał czas w towarzystwie kolegi z więzienia oraz jego siostry. Sponsorował im wyjścia do lokali, miał przy sobie dużo gotówki. Dziewczynie kupił nawet telefon komórkowy. Kiedy jednak ten się zepsuł, odebrał go z naprawy i nie chciał już jej go oddać. Wówczas doszło między nimi do awantury.

Cała trójka wyszła przed lokal znajdujący się na przeciwko urzędu miasta w Chełmnie. – Wtedy Ludwik S. bez jakiegokolwiek ostrzeżenia uderzył dziewczynę w twarz – dodaje Judyta Głowacka. – Nożem, który miał w dłoni, przeciął jej policzek od kącika ust aż po ucho. Brat chciał jej pomóc, ale również on został zaatakowany. Zdążył się jednak uchylić i oskarżony zdołał zranić mu tylko usta.

Ludwik S. uciekł. Został jednak zatrzymany następnego dnia, na dworcu autobusowym w Chełmnie, gdy wsiadał do autobusu. Trafił najpierw do komendy. Potem sędzia, na wniosek prokuratury, zdecydował o trzymiesięcznym aresztowaniu. Jego areszt, na wniosek prokuratury, został przedłużony.

Do sądu trafił już akt oskarżenia. – Wstępnie postawiliśmy zarzuty spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu pokrzywdzonej oraz trwałe i istotne oszpecenie jej – podkreśla szefowa prokuratury. – Jednak biegli uznali, że to rana gojąca się i że jej wygląd nie jest aż tak bulwersujący. Uznali jedynie, że młoda kobieta doznała obrażeń ciała powyżej siedmiu dni.

Jak mówi prokurator, sprawca, który oszpecił dziewczynę, to multirecydywista. – Był karany już wiele razy za przestępstwa związane z przemocą – twierdzi prokurator Głowacka. – W 1986 roku został skazany na karę śmierci za zabójstwo. Jednak skorzystał z amnestii i rada państwa zamieniła mu ten wyrok na 25 lat pozbawienia wolności. W latach dziewięćdziesiątych, kiedy odbywał karę we Wronkach, dokonał jeszcze kolejnych przestępstw przeciwko zdrowiu i życiu ludzkiemu. W konsekwencji, za pobicia, wydłużono mu wyrok o trzy lata i wyszedł na wolność po 28 latach.

Źródło: Gazeta Pomorska