Technospołecznicy

Przedstawiamy wam fragment z dosyć obszernego raportu, do którego udzielał wywiadu jeden z założycieli naszego portalu – Waldemar Andrzejewski.

Technospołecznicy

rozkwit mediów
lokalnych

Okazuje się, że tworzona – najczęściej hobbystycznie – strona może skutecznie wypełniać lokalną lukę informacyjną. Portale stają się miejscem bieżących relacji o zagrożeniu powodziowym czy fotoreportaży z dożynek. Nadają nowy bieg samorządowej kampanii wyborczej, dotąd często sprowadzającej się do plakatów na ulicach i plotek, teraz zaś obejmującej również wywiady z kandydatami czy nawet debaty transmitowane na żywo.

W ślad za funkcją informacyjną podąża funkcja opiniotwórcza. Portale często stają się przestrzenią ożywionych dyskusji – przeważnie w komentarzach pod artykułami, niekiedy również na forum. Mieszkańcy wypowiadają się na istotne lokalnie tematy: może to być kwestia słabego ogrzewania w kościele, może to być kwestia upamiętnienia Żydów mieszkających tutaj przed wojną, czy też podziału gminnego budżetu. W miejscach, gdzie wcześniej nie było mediów lokalnych, oznacza to nowy etap dojrzewania (instytucjonalizacji) tutejszej opinii publicznej.

Reakcje gminnej władzy na pojawienie się niezależnego medium poświęconego miejscowemu życiu bywają mocno zróżnicowane. Na jednym biegunie jest zlecanie ataków hakerskich, utrudnianie dostępu do informacji publicznej, czy mobilizacja organów ścigania. Na drugim biegunie pojawia owocna współpraca, kiedy to portal okazuje się pomocny w docieraniu do mieszkańców z konkretnymi informacjami z Urzędu Gminy oraz źródłem informacji dla władzy, co ludzie faktycznie sądzą na różne lokalne tematy (czy to dzięki dyskusjom widniejącym pod artykułami, czy też dzięki wynikom ankiet prowadzonych przez portal).

Zmiany zachodzące we wsiach i miasteczkach pod wpływem działalności technospołeczników pokazują jak rozwój komunikacji sieciowej stawia na nowo pytanie o mechanizmy sfery publicznej. Pytanie to wydaje się szczególnie ważne w czasach kryzysu mediów tradycyjnych, które były dotąd ważnym narzędziem społecznej debaty i kontroli.

1. WSTĘP: LOKALNE ŻYCIE W GLOBALNEJ SIECI

kim są technospołecznicy i dlaczego warto się nimi zainteresować

Powszedni horyzont myślenia o internecie wyznaczają przede wszystkim popularne miejsca odwiedzane codziennie przez miliony internautów: serwisy społecznościowe, strony wyszukiwarek, encyklopedii oraz popularne portale informacyjne. Jednak rzeczywiste bogactwo sieci kryje się w jej „długim ogonie”, czyli rozległych peryferiach. To tam rozgrywają się prawdziwie pionierskie przedsięwzięcia.

Rozwój lokalnych portali w małych miejscowościach umyka szerszej uwadze przede wszystkim dlatego, że przebiega w oddaleniu od metropolii. Pozornie globalna cyfrowa przestrzeń wciąż bowiem w znacznym stopniu odwzorowuje podziały geografii społecznej. Skoro jednak w sieciowym społeczeństwie peryferia stają się źródłem życiodajnych pomysłów, to intrygujące projekty internetowe można znaleźć nie tylko w garażach czy pokojach akademików, lecz także w wiejskich siedliskach.

Korzystając z wyszukiwarek internetowych szukaliśmy niezależnych portali (tzn. nie będących oficjalną wizytówką lokalnych władz, ani przedsięwzięciem stricte biznesowym) poświęconych życiu codziennemu w miejscowościach poniżej 20 tys. mieszkańców. Dodatkowymi kryteriami wyboru stron do badania były: częste aktualizacje, żywe dyskusje i aktualne komentarze ze strony odwiedzających. Na takich lokalnych portalach dzieją się różne rzeczy: można obejrzeć video-relację z sesji rady gminy, przeczytać wywiad z burmistrzem lub wójtem, dowiedzieć się o wycieku szamba na skraju miasta i zapoznać z podsumowaniem tutejszego finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. To miejsca dyskusji pod artykułami i na forach, tablice ogłoszeń, biuletyn informacji lokalnych, wspólne multimedialne archiwa miejscowego życia oraz klipy z efektownymi akcjami z meczów tutejszej drużyny. Architektura i funkcjonalności tych serwisów bywają różne, ale łączy je charakter strony głównej, która prezentuje najnowsze aktualności – najczęściej dodawane po kilka razy w tygodniu – budując w ten sposób chronologiczny porządek treści.

Portale opisywane w tym raporcie zdążyły już wrosnąć w życie codzienne lokalnej społeczności. Widać to choćby na poziomie samych statystyk.

Mianem technospołeczników określamy pomysłodawców i głównych animatorów portali poświęconych tematyce lokalnej w miejscowościach poniżej 20 tys. mieszkańców. Potrafią wykorzystać komunikacyjny potencjał cyfrowych technologii na rzecz integracji społecznej. Czasem działają indywidualnie, czasem pracują w grupie. Najmłodszy technospołecznik stworzył portal jeszcze w czasach gimnazjum, najstarszy zrobił to na emeryturze. Najwięcej jest zaś aktywnych zawodowo 30-latków. Wśród poznanych przez nas technospołeczników dominują mężczyźni, ale dwa spośród trzynastu badanych portali są dziełem kobiet. Technospołecznicy czują się związani z miejscem, któremu portal jest poświęcony, natomiast dwóch z nich prowadzi portal zdalnie, gdyż w międzyczasie wyprowadzili się z rodzinnych stron. Wszyscy przejawiają zacięcie społecznikowskie, napędza ich głównie zapał i determinacja w budowaniu nowatorskiego przedsięwzięcia adresowanego do mieszkańców. Mimo, że robią to głównie „po godzinach”, to często zadziwiali nas ilością pracy i stopniem zaangażowania w prowadzenie portalu.

Widzimy dwa główne powody, dla których warto bliżej zainteresować się opisywanym przez nas zjawiskiem.

– Po pierwsze, rozwój lokalnych portali to inspirujący punkt wyjścia dla rozważań o przemianach sfery publicznej – zwłaszcza w kontekście kryzysu prasy, która była dotąd ważnym narzędziem społecznej debaty i kontroli. Wydaje się, że opisywane portale przecierają ważny szlak re-instytucjonalizacji i demokratyzacji życia publicznego. Przebieg procesu i jego efekty są wyrazistsze i łatwiej uchwytne, gdy zachodzą w małym środowisku.

– Po drugie, na spontaniczne przedsięwzięcia technospołeczników można spojrzeć jak na konkretną propozycję wykorzystania technologicznego potencjału na terenach zwyczajowo uważanych za zmarginalizowane. Takich konkretnych propozycji bardzo brakuje – skoncentrowanym na inwestycjach w infrastrukturę i sprzęt – programom budowy społeczeństwa informacyjnego.

Głównym celem raportu jest socjologizujący opis rozwoju i funkcjonowania niezależnych stron poświęconych miejscowemu życiu. Tworzą one lokalną – choć cyfrową – przestrzeń publiczną. W tym środowisku ewoluują postawy i zachowania mieszkańców/użytkowników, pojawiają się nowe formy dialogu i kooperacji. Raport jest efektem badania jakościowego składającego się z dwóch etapów: e-etnografii portali i innych stron lokalnych oraz wywiadów pogłębionych z twórcami. Dla zrozumienia zjawiska kluczowa jest bowiem perspektywa ludzi, którzy są jego motorem.


Nie trzeba wielkich nakładów finansowych, aby uruchomić niezależne medium: komputer, opłacony serwer, zarezerwowana domena i darmowy CMS (system zarządzania treścią).


Jedno z pierwszych poważnych wyzwań dla młodej jeszcze redakcji portalu – Zagrożenie powodziowe w mieście i duży ruch na stronie szukających informacji na ten temat internautów. Maj 2010

2. TRAJEKTORIE

jak powstawały i rozwijały się portale lokalne

Serwis Wronczanie.pl narodził się jako pomysł na stronę zajmującą się przede wszystkim szeroko rozumianą lokalną kulturą. Tutaj mieszkańcy od początku stanowili główną grupę odbiorców i użytkowników. Intencją twórców było ożywienie lokalnego życia kulturalnego. Umieszczanie kultury i/lub lokalnego dziedzictwa historycznego w centrum działalności portalu jest szczególnie widoczne wśród młodszych technospołeczników – często żywo zainteresowanych tym, jakie zespoły pojawią się na lokalnym festynie oraz autentycznie zaciekawionych historią rodzinnej miejscowości.

W tym mieście kultura leżała totalnie – mówi Waldemar, współtwórca Wronczanie.pl.
Dni miasta niczym filmowy dzień świstaka przebiegały co roku według tego samego scenariusza, marniał Wroniecki Ośrodek Kultury. Na dużej sali tylko studniówki się odbywały. A jak koledzy założyli zespół i poszli zapytać, czy mogą skorzystać z sali prób, to pokazano im grafik, że wszystko już zajęte i nie da rady. Tam były wpisane zespoły, które już dawno się rozpadły, ale WOKowi było wygodniej trzymać je w grafiku jako wymówkę.

W oczach Waldemara – wtedy ucznia pierwszej klasy liceum – strona miejska prezentowała się równie efektownie jak tutejsza polityka kulturalna. Rozczarowanie „nową, lepszą” wersją witryny Wronek stało się bezpośrednim impulsem stworzenia portalu.
Kumpel zaczepił mnie na gadu-gadu:
– Widziałeś nową stronę Wronek?
– Widziałem
– Beznadzieja, co?
– No…
– Robimy własną?

www.wronki.pl – tak właśnie wyglądała strona Wronek 2 miesiące przed powstaniem wronczanie.pl

No, Panowie, jestem pod coraz większym wrażeniem!!!!!!!
Jesteście NIEZDARCI.
Porównuję obie strony dotyczące Wronek i jeśli mam być szczera, to Wasza DARMOWA PRACA BIJE NA GŁOWĘ TĘ ZA PIENIĄDZE!!!!
No, ale Wy robicie to z potrzeby serca.
Chyba chcę z Wami współpracować!!!!
Jesteście tak na bieżąco, że aż się boję….
Ważne jest też to, że teksty są ładne, składne i nie za długie. NO I BEZ BŁĘDÓW!!!
GRATULACJE raz jeszcze. Będę z Wami codziennie…
~Jeden z pierwszych komentarzy.

I tak to się właśnie zaczęło. Chcieliśmy pisać przede wszystkim o tym, co działo się wśród młodzieży. Na przykład, jak zorganizowano nieformalny festiwal zespołów hip hopowych. W ogródku przed domem dywan zamiast sceny, a na nim rapujące chłopaki, ze sto osób przyszło. Ale przyjechała policja i zaczęła spisywać wszystkich po kolei. Było fajnie, a skończyło się beznadziejnie i aż się prosiło, żeby takie rzeczy gdzieś opisywać. Dziś portal jest już znaczącym aktorem wronieckiego życia kulturalnego: nagłaśniają i patronują lokalnym imprezom, zamieszczają recenzje, a także współorganizują wydarzenia. Natomiast nowy dyrektor WOKu zaczął konsultować propozycje zespołów na Dni Wronek. Jeden radny prowadzi bar i też organizuje czasem koncerty, a my staliśmy się jego źródłem informacji, bo wiemy, czego tutaj chcą młodzi. Zdarza się, że dzwoni do mnie, wymienia trzy zespoły i pyta co o nich sądzę. Po czym za jakiś czas oddzwania, że ściąga na koncert zespół, który wskazałem jako fajny.

Waldemar wraz z kolegami prowadził nawet przez moment lokalne radio internetowe z audycjami na żywo. Fajnie to wychodziło, tylko ludzie zaczęli straszyć, że zaraz nas ZAiKS dopadnie i przestaliśmy to robić.

Tworząc portal liczyli na 15 wizyt dziennie, tymczasem już w pierwszym miesiącu notowali około 100 wejść. Portal tworzono głównie z myślą o rówieśnikach, lecz okazało się, że większą popularnością cieszy się wśród dorosłych. Wkrótce zgłosiła się lokalna firma montująca drzwi i okna z ofertą opłacenia serwera i domeny w zamian za reklamę na stronie.

Wobec żywego zainteresowania mieszkańców, obok tematów związanych z lokalną kulturą i sportem – najbliższych zainteresowaniom redakcji – zaczęła rozrastać się kronika wydarzeń bazująca na doniesieniach lokalnych instytucji: urzędu miasta, szkół, policji, a przede wszystkim lokalnej straży pożarnej. (W późniejszym czasie do redakcji dołączył członek OSP o lekkim piórze i temperamencie dziennikarza terenowego, który raczej wolał urwać się ze szkoły niż przepuścić dobrego news’a). Tak oto w krótkim czasie portal ewoluował w stronę zajmowania się szeroko rozumianą codziennością miasta.

Google Analytics aktualizuje statystyki zawsze o północy. Więc w początkowym okresie pierwsze co rano robiliśmy, to każdy siadał do kompa sprawdzać ile poprzedniego dnia było wizyt na Wronczanach. To właśnie motywowało, żeby latać po mieście i szukać newsów, żeby tych wejść było jeszcze więcej. I było widać, że to się praktycznie z dnia na dzień zmienia.

Aktualnie na dzień pisania tego artykułu dokładnie te samo narzędzie wskazuje takie statystyki:

Unikalni użytkownicy: 4 536
Średnia dzienna unikalna oglądalność: 420

Przyp. redaktora

W rozmowach z technospołecznikami niejednokrotnie zadziwiała nas siła sprzężenia zwrotnego pomiędzy portalem a użytkownikami. Sieciowe środowisko sprzyja skracaniu dystansu pomiędzy „redakcją” a odbiorcami. W przypadku lokalnych portali, ta bliskość zasadza się na trzech poziomach. Po pierwsze, w bezpośredniej komunikacji. Ludzie przede wszystkim komentują pod artykułami, ale też dyskutują na forum, czasem zaczepiają na ulicy, a niekiedy również mailują i dzwonią. Po drugie, statystyki ruchu na stronie są źródłem precyzyjnych informacji o zachowaniach ogółu odbiorców. Większość odwiedzających portal występuje w roli pasywnych czytelników, jednak za sprawą statystyk samą swoją obecnością w przestrzeni portalu generują istotne komunikaty, które są przeważnie przez technospołeczników wnikliwie studiowane. Dynamikę życia portalu wyznaczają poranne i wieczorne godziny szczytów, wzrosty i spadki zainteresowania, zmienna ilość komentarzy i odsłon – powoduje to, że na portal można spojrzeć bardziej jak na żywy organizm społeczny niż medium publikacji. Analizowanie statystyk jest też sposobem na doskonalenie zmysłu „słuchu społecznego” – wyczuwania, które tematy są dla ludzi bardziej ważne, a które mniej. Po trzecie, budowaniu poczucia bliskości sprzyja konkretna przestrzeń fizyczna. We wtorek rano można przeczytać na portalu o zdewastowanym przystanku PKS, a wracając z pracy we środę zobaczyć, że robotnicy zamalowują wulgaryzmy. Żywy organizm portalu tworzą ludzie, których technospołecznicy spotykają wokół siebie na co dzień, a nie odlegli i w sumie dość abstrakcyjni czytelnicy, internauci, bądź konsumenci.

To sprzężenie zwrotne odzwierciedla logikę, którą rządzą się lokalne strony. Portale dotykają rzeczy ważnych i bliskich, dostarczają tematów aktualnych i ciekawych – jeśli żyje się w danej miejscowości. Sens ich istnienia nie polega na kwotach płaconych przez reklamodawców, lecz na zainteresowaniu i odzewie ze strony mieszkańców. Z relacji technospołeczników wynika, że właśnie użytkownicy portalu są równocześnie jego najważniejszym zasobem. W wielu rozmowach z twórcami przewijał się motyw poczucia odpowiedzialności oraz troski o wiarygodność i obiektywizm serwisu. Głównym wyznacznikiem takiego obiektywizmu jest sposób opisu, który ma szansę trafić do możliwie dużej liczby mieszkańców. Dlatego w doniesieniach portali dominuje rzeczowość przywodząca niekiedy na myśl doniesienia agencji prasowych, co wydaje się mniej lub bardziej świadomym zaproszeniem użytkowników do komentowania i uzupełniania artykułu subiektywnymi opiniami.

To miała być taka tam stronka o Wronkach, ale się rozkręciło i teraz to jest pierwsze źródło informacji w mieście. Wszyscy je znają, nawet ci co nie używają komputera, podkreśla Waldemar. Wciąż jednak – poza okresem wyborczym – portal stara się trzymać dystans wobec lokalnego życia politycznego, które po pierwsze pozostaje poza obszarem zainteresowań redakcji, a po drugie jest intensywnie obsługiwane przez papierowy tygodnik. O ile redaktorzy portalu czują się kompetentni do krytykowania szwankującego nagłośnienia na imprezie, to w kwestiach funkcjonowania lokalnych instytucji zachowują raczej ton informacyjny, bazując przede wszystkim na wiadomościach dostarczanych przez urzędy. Do tej pory portal jedynie raz zajął wyraziste stanowisko w politycznej kwestii, która zresztą wykraczała poza kontekst lokalny: było to oficjalne poparcie protestu przeciwko ACTA.

I… to tyle.
Jest to o nas, ale również o was. Bo w końcu dzięki wam istniejemy i mamy świadomość, że to co piszemy i rzucamy w eter trafia chociaż do jednego czytelnika.

Także wielkie dzięki i do zobaczenia na mieście! – redakcja Wronczanie.pl

Pełen raport pod tym adresem.
Michał Danielewicz, Paweł Mazurek