Seria pięciu zwycięstw z rzędu zakończona

Nudne spotkanie zobaczyli kibice, którzy w sobotę 8 października przybyli do Popowa na mecz pomiędzy Błękitnymi Wronki, a Wartą Sieraków. Wynik 0:0 odzwierciedla przebieg spotkania. Jest to pierwsza strata punktów Błękitnych od pięciu meczów. Tekstową relację na żywo mogli Państwo śledzić na naszej stronie.

Klub zorganizował dla kibiców darmowy dojazd na spotkanie, jednak pogoda zniechęciła część osób na przyjazd. Było chłodno, wiał zimny wiatr i od czasu do czasu padał deszcz. Jednak około czterdziestu osób pogoda nie odstraszyła.

Przeciwnikiem Błękitnych była drużyna Warty Sieraków, która zajmowała przed ostatnie miejsce w tabeli. Dla zajmujących trzecie miejsce Błękitnych taki mecz powinien być spacerkiem. Jednak przebieg meczu i wynik zaprzecza temu stwierdzeniu.

Nie można tu mówić o zmęczeniu czy dużej częstotliwości meczu, co prawda w środę Błękitni grali mecz pucharowy, ale do Tarnowa Podgórnego w dużej mierze pojechali juniorzy. Seniorzy co prawda również byli, ale z podstawowego składu przeciw Warcie w środę zagrali tylko Szymon Baranowski, Robert Barłóg i Maciej Stachowiak.

Błękitni: Disterheft – Baranowski, Myszkowski, Anioł, Stachowiak – Paul, Małecki, Sambou, Barłóg – Tomkowiak, Majchrzak.

Przemysław Szała rozpoczął spotkanie na ławce rezerwowych, tak samo jak Łukasz Najdek, którzy weszli na boisko w drugiej połowie. Na ławce zasiedli także Patryk Drózd i Jakub Wyrowski, którzy rozegrali świetne spotkanie w środę. Oprócz tego na rezerwie znaleźli się także Adrian Janaszek i Artur Zalewski. Ciekawostką jest, że na ławce nie było rezerwowego bramkarza.

Gracze Błękitnych Wronki po raz pierwszy w tym sezonie zagrali w innych strojach. Dotychczasowe trykoty w kolorze białym zostały zastąpione bluzkami w kolorze niebieskim. Co widać poniżej na zdjęciach.

W telegraficznym skrócie, o pierwszej połowie. Złośliwi mogą powiedzieć, że się odbyła. Co prawda, gra toczyła się głównie na połowie rywali Błękitnych, ale w jej środkowych części. Przy piłce byli przeważnie piłkarze Wronieckiej drużyny, jednak czasem można było odnieść wrażenie, że grają bez pomysłu. Składnych akcji i strzałów było jak na lekarstwo.

Na dobrą sprawę piłkarze MKS-u mieli jedną dobrą okazję po akcji. W 12. minucie Błękitni rozegrali bardzo ładną akcję, serię szybkich podań i rozmontowaniu obrony Warty, akcję strzałem zakończył Tomasz Paul, bramkarz niepewnie wybronił, ale do piłki dopadł obrońca i wyjaśnił sytuację.

Nawet najdogodniejsza okazja Błękitnych w pierwszej połowie miała miejsce po rzucie rożnym. W 20. minucie, z narożnika boiska piłkę zagrał Przemek Małecki. Po zamieszaniu w polu karnym strzał głową oddał jeden z naszych zawodników, lecz jego strzał z linii bramkowej wybił obrońca.

Warta również miała swoją okazję. W 33. minucie jeden z ich zawodników wyszedł z Maciejem Disterheftem sam na sam, ale pierwszy i nie ostatni raz w tym meczu zwycięsko z takiego pojedynku wyszedł nasz bramkarz. Dwie minuty później za brzydki faul od tyłu, żółtą kartką został ukarany Jakub Tomkowiak.

Do końca pierwszej połowy obraz gry się nie zmienił. Jak na razie kibice mogli być jeszcze spokojni. Ponieważ, Błękitni przyzwyczaili nas do takiego stylu gry. W pierwszej połowie zabiegano przeciwnika, aby w drugiej połowie strzelić parę bramek. Tak było w Tarnowie Podgórnym i w Szamotułach. Także, ostrzono ząbki na drugą połowę. Dobrej gry i bramek oczekiwano tym bardziej, ponieważ pogoda z minuty na minutę robiła się coraz gorsza.

Do drugiej połowy obie drużyny przystąpiły bez zmian. Obraz gry, również diametralnie się zmęczył. Choć z animuszem w drugą połowę weszli Błękitni. Z rzutu różnego dośrodkował Szymon Anioł, a najwyżej w polu karnym wyskoczył Jules Sambou, którego strzał z główki zatrzymał się na poprzeczce. Gra jakby się rozkręciła, czego efektem była wymiana ciosów oby drużyn. Najpierw sam na sam z bramkarzem wyszedł Jakub Tomkowiak, jednak trafił prosto w niego. Chwilę później to samo stało się po drugiej stronie boiska i z tym samym efektem.

Kolejną świetną okazję Błękitni mieli z rzutu rożnego. Po dośrodkowaniu Przemka Małeckiego strzał głową oddał Maciej Stachowiak, jednak świetnym refleksem i paradą wykazał się bramkarz Warty przerzucając piłkę nad bramką. Chwilę później po błędzie obrońców gości we własnym polu karnym, mogłoby się wydawać że sytuację jak na tacy otrzymał Przemysław Małecki, ale nie spodziewając się takiego błędu, nie miał czasu na przygotowanie się do strzału mając przed sobą tylko bramkarza, fatalnie spudłował.

Zaraz po żółtej kartce dla Tomasz Paula, trener Dyzert przeprowadził potrójną zmianę: za niewidocznego Tomkowiaka na boisku zameldował się Przemysław Szała, za Szymon Anioła wszedł Łukasz Najdek, a za Szymona Baranowskiego na boisku pojawił się Patryk Drózd. Mieliśmy kolejną wymianę podobnych ciosów.

W 60. minucie rzut wolny, po faulu Fabiana Myszkowskiego, za który otrzymał zółtą kartkę. Z odległości około 25 metrów wykonywała Warta Sieraków, po strzale piłkę złapał Disterheft. Dwie minuty później z podobnej odległości strzelał Przemek Małecki jednak nad murem i nad bramką.

Przez kolejne minuty nie działo się nic ciekawego. Gra była podobna do tej z pierwszej połowy. Gra toczyła się na połowie Warty, ale piłkarze Błękitnych nie potrafili skonstruować dobrej okazji. Można powiedzieć, że Warta postawiła w bramce „przegubowiec”, jak to określił Orest Lenczyk. Sama ich gra była podobna do taktyki trenera Śląska Wrocław. Dwukrotnie udało im się wyprowadzić kontrataki, które mogły zakończyć się bramką. Znowu w sytuacjach sam na sam z bramkarzem Błękitnych uratował Maciej Disterheft.

W 80. minucie Sławomir Dyzert przeprowadził ostatnią zmianę stawiając wszystko na jedną kartę. Za obrońcę Macieja Stachowiaka, na boisku pojawił się napastnik Adrian Janaszek. Do końca meczu Błękitni grali trzema obrońcami. Wprowadzenie dodatkowego napastnika nie przyniosło zamierzonego efektu. Co więcej, to goście byli bliżsi strzelenia bramki, po ładnej i niebezpiecznej dla nas akcji, na całe szczęście zdołaliśmy wybić na róg.

Wraz z ostatnim gwizdkiem sędziego nad Popowem rozpętała się sroga ulewa. Podczas meczu nie padało mocno, ale po jego zakończeniu wszyscy stadion opuszczali biegiem. Podsumowując, bez wątpienia można powiedzieć, że Błękitni rozegrali swój najgorszy mecz w sezonie. Trzeba przyznać, że z outsiderami gra Błękitnych wygląda słabo. Miejmy nadzieje, że był to tylko wypadek przy pracy i chwila dekoncentracji.

Gdyby udało się nam wygrać ten mecz to awansowalibyśmy na drugie miejsce w tabeli, ponieważ Sokół Pniewy stracił punkty w Strykowie, remisując ze Spójnią 2-2. A tak, spadliśmy na czwarte miejsce, nasz najbliższy rywal, który nas wyprzedził w tabeli wygrał w Szamotułach ze Spartą 2-3. Samodzielnym liderem została drużyna Świtu Piotrowo.

Moim zdaniem najlepszym zawodnikiem Błękitnych w tym meczu był bez wątpienia Maciej Disterheft, który w kilku sytuacjach ratował nasz zespół przed utratą gola w sytuacjach sam na sam. W jednej akcji z drugiej połowy, samemu na przeciw napastnikowi leżąc już na murawie zdołał złapać piłkę z pomiędzy nóg zawodnika Warty. Za co należą mu się gratulacje. Z drugiej strony, skoro najlepszym zawodnikiem zostaje bramkarz, to gra drużyny nieciekawie musiała wyglądać.

Karol