Mój rower – co zobaczyć w okolicy?

Najbliższe, wrześniowe dni zapowiadają się słonecznie i ciepło, dlatego chciałbym Was zachęcić do odwiedzenia ciekawych miejsc w pobliżu Wronek. Jeśli dalekie trasy rowerowe nie są Wam straszne, to warto wybrać właśnie ten środek transportu.

Nie jestem zawodowcem ani się za takiego nie uważam. Moje „wycieczki” rowerowe od zawsze były moim marzeniem, które od jakiegoś czasu spełniam.

Każdy wyjazd zaczynam od podstawowego sprawdzenia roweru. Poziomu ciśnienia powietrza w oponach, mechanizmu napędowego, czy też poziomu baterii w lampkach oraz liczniku. Nie zapominając o prognozach pogody na najbliższe godziny.

Po przeglądzie roweru czas na ubranie się według pogody, która czasem potrafi zaskoczyć. Ale w kieszonkach kolarza mieści się bardzo wiele. Rękawki czy kamizelka lub w bardziej ekstremalnych warunkach kurtka przeciwdeszczowa. Nigdy nie wiadomo, co nas czeka.

Do Wronek mam ok. 10 km, ale jak zawsze robię sobie pod górkę, więc jadę na około. Więc zanim dojechałem do Wronek zrobiło się już 28 km na liczniku. Po drodze zgarnąłem kompana mojej podróży, jak również miłośnika dobrego jedzenia.

Z Wronek ruszamy na Sieraków, podziwiając Sierakowski Park Krajobrazowy oraz pięknie kwitnące o tej porze wrzosy, w połączeniu z paprociami całość wygląda bajkowo. Sam Sieraków ma kilka fajnych miejsc oraz restauracji, które warto odwiedzić, jednym z nich jest Restauracja Kama i „kultowy” leżak, przy którym warto zrobić sobie zdjęcie. Restauracja 100 jezior i widok na plażę jeziora Jaroszewskiego. W obu restauracjach jest wyjątkowy klimat i bardzo dobre jedzenie, zaczynając od przepysznego kremu kurkowego, kończąc na pieczonej kaczce.

Kolejnym ciekawym punktem na mapie Sierakowa jest Muzeum Zamek Opalińskich, a w nim ekspozycje prezentujące dzieje ziemi sierakowskiej od czasów najdawniejszych po współczesne. Ciekawostka – naprzeciwko Muzeum znajduje się armata, przy której większość kolarzy z okolicy ma zdjęcie. Wartym zobaczenia jest też Stadnina „Stado ogierów w Sierakowie”, która zajmuje się hodowlą koni, sportem jeździeckim, rekreacją i turystyką.

Z Sierakowskiego Parku Krajobrazowego kierujemy się w stronę Bielska oraz Międzychodu, do którego jest ok. 12 km. W samym Międzychodzie jest wiele parków i skwerów, które warto zobaczyć, a szczególnie malownicze jezioro przy parku. Teren jest już bardziej pagórkowaty i w połączeniu z wiatrem, wiejącym w twarz, bardziej wymagający.

Dalej jedziemy w Kierunku Wielowsi, dojeżdżając do bardzo ruchliwej drogi krajowej nr 24 w Gorzyniu. Trzeba na niej bardzo uważać, ponieważ nawet w niedzielę ruch jest tam wzmożony. Kilka górek i jesteśmy w Nowym Gorzycku, gdzie z głównej drogi kręcimy w lewo, za ok. 1km znajdujemy wjazd do Hotelu oraz Restauracji Villa Toscania po „Kuchennych rewolucjach” restauratorki Magdy Gessler.

Sam budynek już wprowadza nas we włoskie klimaty, nie wspominając o cudownym otoczeniu i widokach. W samej restauracji wita wszystkich Właściciel – Włoch i kieruje do stolików. My wybraliśmy miejsce w ogrodzie, gdzie podziwialiśmy w całości „Villę” oraz jej otoczenie.

Karta menu jest dość rozbudowana, z pewnością każdy znajdzie coś dla siebie. Mój wybór padł na roast beef pieczony z oliwą z oliwek i cytryną oraz ravioli z mięsem, masełkiem, smażonym boczkiem i parmezanem. Zdjęcia nie oddają oczywiście smaku potraw, ale każdy kęs był czymś wspaniałym i musicie uwierzyć mi na słowo…

Delikatne ciasto, kruche mięsko oraz rozpływający się w ustach farsz z ravioli coś wspaniałego dla smakoszy kuchni włoskiej! Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że smakowało jak we Włoszech! I na pewno tam wrócę! Oczywiście nie mogło zabraknąć deseru dla łakomczucha więc wpadła panna cotta z musem truskawkowym. Deserem nie pogardziłaby sama Anna Starmach, która często podkreśla, że uwielbia desery. Po uczcie królów nadszedł czas na pamiątkowe zdjęcia oraz pożegnanie… Oczywiście nie na długo.

Czas wracać do domu, tym razem z wiatrem więc o wiele lepiej jechało się z obciążeniem… Droga powrotna do Sierakowa przeleciała dość szybko, oczywiście po drodze trzeba było uzupełnić wodę w bidonach. Z Sierakowa pokierowaliśmy się na Ryżyn, a później na Chrzypsko Wielkie, gdzie nad jeziorem odbywały się Dożynki Parafialno-Gminne. Późniejsza droga przeminęła dość szybko. I nikt nie spodziewał się, że na liczniku tego dnia pojawi się okrągłe 130 km. Wycieczka trwała ponad 4 godziny, tempo jak przystało – wycieczkowe. Wyprawa bardzo udana i na długo zostanie w pamięci! O lekkim bólu nóg nie będę pisał, bo wiadomo coś za coś… „Chciałeś jechać to teraz masz”, ale dla takiego jedzenia i widoków było warto.