Bój Miasta z Powiatem w wykonaniu Błękitnych Wronki i Sparty Szamotuły zawsze wzbudzał wiele emocji, tych również nie brakowało w niedzielę. Jednak na te związane z bramkami przyszło czekać, aż do ostatniego kwadransa meczu.
Ostatni raz, drużyna oraz kibice Sparty Szamotuły, cieszyli się z wyjazdowego zwycięstwa nad odwiecznym rywalem z Wronek trzy lata temu. W majówkę 2012 roku ekipa, prowadzona wówczas przez Sławomira Dyzerta, pokonała wronczan 4-1. Jedną z bramek strzelił Przemysław Szała, który rundę wcześniej grał w Błękitnych.
Błękitni przystępowali do tego spotkania uskrzydleni zwycięstwem nad Czarnymi Wróblewo. Natomiast Sparta, jeszcze jakiś czas temu nie potrafiła choćby trafić do bramki w meczu wyjazdowym. Jednak w tym sezonie, Spartanie, będąc w delegacji, rozpędzają się z meczu na mecz. Niedzielny bój mógł zwiastować olbrzymie emocje.
Mecz rozpoczął się, jak na derby przystało, od ostrej rywalizacji w środkowym fragmencie boiska. Wzajemne „badanie się”, głównie kończyło się niedokładnymi podaniami bądź faulami. Od razu na początku meczu, po jednym z ostrych zagrań, żółtą kartkę obejrzał Tomasz Stelmaszyk. Żadna z drużyn nie mogła zdominować rywala. Jednak to szamotulanie stwarzali sobie groźniejsze sytuacje. Z dystansu próbowali popularny „Stelmach” i Pedro, wśród Błękitnych szarpali Filip Truchel oraz Patryk Dzikowicz.
Pod koniec pierwszej części gry, boisko musiał opuścić pomocnik wronczan – Kamil Smolarek. Młody zawodnik, przyjął piłkę na klatkę piersiową po dośrodkowaniu z rzutu rożnego. Po próbie wykonania przewrotki, fatalnie upadł na lewą rękę, przygniatając ją ciężarem swojego ciała. Uraz, którego doznał – złamanie obojczyka, okazał się na tyle poważny, że musiał trafić do szpitala. Młody pomocnik, dzień później przeszedł zabieg i wraca powoli do zdrowia. Jednak czeka go wielomiesięczna rekonwalescencja.
Przebieg drugiej połowy spotkania nie różnił się specjalnie od pierwszej odsłony. Rosnące zmęczenie powodowało, że spadała koncentracja w szeregach obu zespołów. Obie ekipy coraz częściej zapędzały się pod bramki rywali. Jednak bramkarze nie byli niepokojeni groźnymi sytuacjami. Bramka, otwierająca wynik spotkania, padła na kwadrans przed końcem meczu. Dośrodkowanie z rzutu wolnego Stelmaszyka odbiło się od dwuosobowego muru. Futbolówka spadła pod nogi Marcela Stanischewskiego, który próbował trafić w światło bramki. Na torze lotu piłki stał jednak Jacek Gil, próbujący zrobić unik przed silnym uderzeniem kolegi. Futbolówka wtoczyła się obok bezradnie spoglądającego Jarosława Jezierskiego. Po zmianie rezultatu, obraz gry nie uległ zmianie. Młodzi zawodnicy Błękitnych, nie potrafili przeciwstawić się bardziej doświadczonym rywalom, którzy byli tego dnia w znakomitej dyspozycji.
Wynik spotkania ustalił w ostatniej akcji meczu Pedro, który powinien dziękować asystentowi przy tej bramce, którym był Adrian Spychaj. Zawodnik Sparty pognał z piłką w pole karne Błękitnych, naciskany przez obrońcę gospodarzy. Rywalizacja o futbolówkę spowodowała, że obaj piłkarze wylądowali na trawie. Spychaj popisał się olbrzymią determinacją, ponieważ natychmiast się podniósł i wystawił piłkę do niepilnowanego Pedro, który musiał tylko umieścić piłkę w siatce.
Podczas gdy w obozie Sparty zapanowała euforia, Piotr Idzik, który sędziował zawody bardzo dobrze, zakończył spotkanie. Po tradycyjnym kółku na środku boiska, Spartanie zasłużenie mogli cieszyć się wraz z grupą swoich kibiców zasiadających w sektorze gości.
Po meczu powiedzieli:
Nominalnie gram na pozycji środkowego obrońcy, tym bardziej mnie ta bramka cieszy. A, że strzelona w rywalizacji z Wronkami cieszy podwójnie. Patrząc na klasę rozgrywki myślę, że było dużo gry piłką, dużo jakości na boisku. Moim zdaniem derby wypadły bardzo dobrze, patrząc na to, że oba zespoły grały piłką, nie „lagowały”.Jacek Gil, Sparta Szamotuły
Myślę, że jak na derby to mecz stał na wysokim poziomie. Kocham takie mecze, bo jedna jak i druga drużyna chciała grać w piłkę. Nie ma tego, co się często spotyka w okręgówkach, że niektórzy zawodnicy często próbują najprostszymi środkami wysłać piłkę do przodu. Dzisiaj obie drużyny grały w piłkę, a nam udało się wygrać i z tego jestem bardzo zadowolony. Ja jako trener jak i zawodnik byłem taki, że kochałem ofensywny futbol, bo po to się gra, tym bardziej na takim poziomie, żeby zdobywać bramki to daje najwięcej radości. Jeśli się murujemy z tyłu to oznacza, że nie umiemy grać w piłkę, a my tego po prostu nie chcemy.Przemysław Szała, Sparta Szamotuły
Był to bardzo przeciętny mecz w naszym wykonaniu. Nie potrafiliśmy dziś klepać piłką. Widać było, że Szamotuły grały w swoją piłkę, mieli swój plan, a my staraliśmy, bo nie można powiedzieć, że to był dobry mecz w naszym wykonaniu. Myślę, że doświadczenie zawodników Sparty, szczególnie tych starszych mogło mieć wpływ na przebieg spotkania. My umiemy grać, gramy technicznie, ale brakuje nam boiskowego cwaniactwa, które ma część zawodników Sparty, szczególnie ci najbardziej doświadczeni. Z czasem to też przyjdzie do nas.Adam Rybarczyk, Błękitni Wronki
Staraliśmy się od początku przejąć inicjatywę, niestety mieliśmy dziś słabszy dzień. Na początku drugiej połowy ruszyliśmy, mieliśmy sytuacje, których nie wykorzystaliśmy. Po straconej bramce byliśmy zmuszeni się odkryć i zaryzykować, żeby wywalczyć chociaż jeden punkt. Na nasze nieszczęście, skutek był taki, że straciliśmy drugą bramkę. Przed tygodniem poważnego urazu nabawił się Przemek, dziś Kamil złamał obojczyk. Ta strata jest dla nas bardzo poważnym osłabieniem, to zawodnicy o dużych umiejętnościach, ich obecność na pewno by nam pomogła.Fabian Myszkowski, Błękitni Wronki
Kliknij na zdjęcie, aby przejść do galerii
Z dziennikarstwem byłem związany zanim osiągnąłem pełnoletność. Umiejętności nabywałem głównie dzięki własnej inicjatywie, ale też w lokalnych pismach. Od zawsze jestem zaangażowany w pomaganiu lokalnej społeczności. Zawsze dążę do tego, aby tworzone przeze mnie materiały były jak najwyższej jakości.