Na ugorze Dorna orze

„Dorna zaorał tendencyjne medium (oklaski)” – takie coś mnie uderzyło po oczach na stronie burmistrza Wronek. Ten tekst jest tylko o tym jednym wpisie burmistrza Mirosława Wieczora. Nie rozstrzygam w nim tego, o co toczy się spór.

„Ryba psuje się od głowy” – tak powiedział po ostatnim expose premiera miłościwie nam jeszcze panujący prezydent Andrzej Duda. I ma pewnie rację. On mówił to w kontekście ogólnokrajowej ryby, ale sądzę, że można tę zasadę zastosować, idąc po szczebelkach hierarchii w dół. Chcę przyjrzeć się naszym uklejkom, żeby nie nazywać ich leszczami. Gwoli jasności to średnio obserwuję, co dzieje się na naszej lokalnej arenie politycznej. No może jednym okiem. Zawsze jednak obrzydzeniem napełniały mnie naparzanki naszej władzy z lokalnymi dziennikarzami – bez względu na to, jaka to redakcja była. Psim obowiązkiem dziennikarzy jest dopytywać, drążyć i „utruwać” władzy życie. Jasne, że nie zawsze dziennikarze mają rację – od tego są sądy, sprostowania i masa prawnych dróg. Piszę ten tekst nie dlatego, żeby opowiadać się po którejś ze stron, bo obecne konflikty mało mnie interesują i nawet do końca nie wiem, o co poszło. Jest jednak coś takiego jak klasa, poziom i styl. Tego powinniśmy wymagać od bądź co bądź wybranych przez nas ludzi władzy.

„Dorna zaorał tendencyjne medium (oklaski)” – takie coś mnie uderzyło po oczach na stronie burmistrza Wronek – wiem, powtarzam się. W głębokim poważaniu mam, o co szedł spór i nie zamierzam się w to wgłębiać. Przejęła mnie jednak buta, arogancja i poczucie wyższości piszącego te słowa Mirosława Wieczora. Nie mam pojęcia, kto ma rację w opisywanym sporze, ale używanie tego typu sformułowań przez urzędnika państwowego uznaję za brak klasy i stylu. Pewnie skuteczne, ale nie na poziomie, którego oczekuje się od tak wysoko postawionej osoby. Triumfalizm, poczucie wygranej i pycha – słabe. A ponoć tylko pycha kroczy przed upadkiem. Tak to odczułem.

Definicja zaorać: wykazać retoryczną przewagę nad przeciwnikiem (PWN). W młodzieżowym slangu to słowo jest odbierane jako pokonanie kogoś, zniszczenie i poniżenie. Nie sądzę, że burmistrz użył tego słowa w znaczeniu agrarnym. To jest naprawdę słabe i bez klasy. Wpisem tym poniżył również wymienionego z nazwiska burmistrza – nieświadomie pewnie, ale jednak. Pokazał też przy okazji, kto gdzie w hierarchii stoi. Dla mnie Robert Dorna będzie zawsze pamiętany jako człowiek, który wychował kilka fajnych roczników na Leśnej. Wtedy kiedy uczył języka polskiego. Potrafił zaszczepić ludziom, którzy nie czytali nawet gazet (nie było internetu wtedy) fascynację „Lalką” Prusa (nie wierzę, że to piszę). Pamiętam idealizm, który potrafił wykrzesać nawet z najbardziej opornych. Dziś jest wiceburmistrzem – jego droga. Jak to robi też jego sprawa. Nie oceniam. Oceniam to, jak jest traktowany przez aktualnego szefa.

„Dorna zaorał tendencyjne medium (oklaski)” – burmistrz Mirosław Wieczór. Serio? Czy tak się mówi o swoim zastępcy? Bez imienia, funkcji – to jest szacunek? Byle „zaorać”?

PS. Bardzo mnie boli taki tytuł, ale taki musiał być.

PS’. Nie podpisuję się, bo jestem szarym obywatelem i wasze konflikty mnie nie interesują. Jestem estetą raczej i to leniwym.

PS’’ Otwieram popcorn.

Dane osobowe autora do wiadomości redakcji.