Episkopat Polski, intelektualne lenistwo, a LGBT

Jeśli bowiem jesteśmy na wojnie z LGBT, to siłą rzeczy nie musimy się zajmować i czujemy się zwolnieni by choćby zająć się lustracją własnych szeregów, walką z homo-lobby wewnątrz tychże szeregów czy refleksją na temat tego, w jaki sposób – w dzisiejszej trudnej sytuacji kryzysu powołań – przeciwdziałać temu procesowi. Jesteśmy na wojnie z przeciwnikiem zewnętrznym, więc to zwalnia nas od porządkowania sytuacji na własnym podwórku.

Przedwczoraj, na kanwie informacji o urlopie księdza Tymoteusza Szydło, napisałem kilka refleksji, co do selekcji kandydatów do kapłaństwa i organizacji bieżącej pracy duszpasterskiej. Kilka refleksji zwykłego katolika (https://www.salon24.pl/u/jflibicki/981516,moje-uwagi-na-kanwie-urlopu-ksiedza-tymoteusza-szydlo).

Pojawiło się wówczas parę osób, które oceniło ten tekst krytycznie, jakby uważając, że w jakiś sposób krytykuje księdza Szydło. Zupełnie tak nie jest. Jestem przekonany, że ks. Tymoteusz szczęśliwie wróci do posługi kapłańskiej. Modlę się o to.

Dzisiaj pozwolę sobie na jeszcze jedną refleksję. Refleksje zatytułowaną Episkopat Polski, intelektualne lenistwo, a LGBT.

Pierwsza uwaga w tej sprawie jest następująca: między tymi, którzy chcą być wierni nauczaniu Kościoła, a aktywistami LGBT nie może być i nigdy nie będzie, żadnego porozumienia. Możemy się wzajemnie szanować, ale nigdy się wzajemnie nie przekonamy. Sprawa jest tu bardzo prosta. Według odwiecznego nauczanie Kościoła małżeństwo ma bowiem dwa cele. Dwa cele, które nie mogą istnieć wymiennie, lub pojedynczo. Muszą zachodzić jednocześnie.

  Aby małżeństwo było tym, czego naucza Kościół, musi ono służyć prokreacji, rozumianej jako zdolność do podejmowania aktów małżeńskich (cel pierwszy) oraz wzajemnemu budowaniu jedności małżonków (cel drugi). Do Soboru Watykańskiego II  nauczano, iż cele małżeństwa należy rozumieć właśnie w takiej kolejności. Od soboru uważa się, iż są one równoważne, ale żaden nie może istnieć bez drugiego. Z tego właśnie powodu Kościół sprzeciwia się sztucznej antykoncepcji, która wyłącza i unieważnia pierwszy z celów małżeństwa.

Jest rzeczą oczywistą, że związki homoseksualne nie służą przekazywaniu życia, a więc nie mogą być przez Kościół uznane. Tutaj zgody nigdy nie będzie. Różnice są po prostu nieprzekraczalne, gdyż aktywiści LGBT chcą po prostu zrównane instytucji małżeństwa, takiej, jak rozumie ją Kościół, ze związkiem jednopłciowym. Stąd słuszny sprzeciw Episkopatu Polski w sprawie tego zjawiska.

Oczywiście. Pozostaje pytanie jakim językiem się ów sprzeciw formułuje, bo przecież ostatecznym celem nauczania Kościoła jest to, aby przekonać osoby homoseksualne do porzucenia aktów homoseksualnych które są obiektywnie złe. Jeszcze raz pragnę tu podkreślić, że w związku z tym, co napisałem powyżej, Kościół ma nie tylko prawo, ale i obowiązek nałożony przez Zbawiciela, aby o tym głośno mówić.

Jest jednak jeszcze kwestia druga. Otóż moim zdaniem prowadzona przez niektórych biskupów akcja przeciwko LGBT wynika – być może podświadomie – z pewnej formy intelektualnego lenistwa. Biskupi ci, wykształceni w czasach PRL-u, nauczyli się bowiem, że gdy pojawia się coś otwarcie przeciwnego nauczaniu Kościoła (na przykład komunizm) należy się natychmiast zamknąć i przejść do ataku – a co najgorsze – wszystkie swoje problemy uzasadniać problemami zewnętrznymi. Jest to coś w rodzaju odruchu Pawłowa. Krótko mówiąc chcę powiedzieć tyle, iż mam uzasadnione przypuszczenie, że obok chęci głoszenia obiektywnej prawdy o małżeństwie i rodzinie, wielu biskupów chce jednocześnie w jakiś sposób – być może podświadomie – zamknąć oczy na otaczającą ich rzeczywistość kościelną.

Jeśli bowiem jesteśmy na wojnie z LGBT, to siłą rzeczy nie musimy się zajmować i czujemy się zwolnieni by choćby zająć się lustracją własnych szeregów, walką z homo-lobby wewnątrz tychże szeregów czy refleksją na temat tego, w jaki sposób – w dzisiejszej trudnej sytuacji kryzysu powołań – przeciwdziałać temu procesowi. Jesteśmy na wojnie z przeciwnikiem zewnętrznym, więc to zwalnia nas od porządkowania sytuacji na własnym podwórku.

Krótko mówiąc, jak to zwykł mawiać ks. Tadeusz Isakowicz Zaleski, wojna ze środowiskami LGBT może być dla niektórych naszych biskupów znakomitym pretekstem, aby zachować zasadę podstawową, gdy chodzi o własne szeregi czyli święty spokój. Obym się mylił…

Tu polityka zaczyna swój dzień: www.300polityka.pl
Poznań 2.0 – najważniejsi w jednym miejscu – bo informacja nie musi być nudna
http://miastopoznaj.pl/
Wielkopolski Portal Osób Niepełnosprawnych – www.pion.pl