Dziś portale sprzyjające PiSowi chwalą arcybiskupa Jędraszewskiego po wypowiedzi o tęczowej zarazie za odwagę. Tak trzeba mieć sporo odwagi, aby po tym poznańskim epizodzie mówić takie rzeczy z tak wielką pewnością siebie. Bez wyjaśnienia katolickiej opinii publicznej dlaczego, jako biskup pomocniczy poznański, właśnie tak się zachowywał. Ja bym w sobie – w tej sytuacji – tak wielkiej pewności siebie i odwagi nie znalazł. No ale może arcybiskup Jędraszewski jest po prostu ode mnie człowiekiem odważniejszym…
Przedwczoraj, w rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego, arcybiskup Marek Jędraszewski powiedział w Katedrze Wawelskiej między innymi to: „Czerwona zaraza już nie chodzi po naszej ziemi, ale pojawiła się nowa, neomarksistowska, chcąca opanować nasze dusze, serca i umysły. Nie czerwona, ale tęczowa” (https://www.salon24.pl/newsroom/974328,zamiast-czerwonej-przyszla-teczowa-zaraza-oburzenie-na-kazanie-abp-jedraszewskiego).
Wczoraj znany dziennikarz, Konrad Piasecki, napisał na Twitterze nie bez racji, że Kościół i jego hierarchowie mogą oczywiście mówić językiem abp Jędraszewskiego, ale muszą być wówczas gotowi na używanie takiego samego tonu wobec nich samych. Gdy chce się uczestniczyć w ostrym dyskursie publicznym – trzeba liczyć się z zasadą oko za oko…
Na dokładkę portal braci Karnowskich pisze, że arcybiskupowi Jędraszewskiemu należy się wdzięczność i szacunek (https://wpolityce.pl/m/kosciol/457580-winnismy-wdziecznosc-i-szacunek-abp-jedraszewskiemu)
Przyznam się, że z tych trzech wypowiedzi najbardziej zgadzam się z Konradem Piaseckim. Od jakiegoś czasu z coraz większym zdumieniem obserwuję kolejne wypowiedzi arcybiskupa Jędraszewskiego. To, że do tej pory nic na ten temat nie napisałem, wynikało z mego wrodzonego szacunku dla osób duchownych. Nie chciałem podważać ich autorytetu. Dziś znowu chciałem coś napisać. Porozumiałem się z poznańskim księdzem w moim wieku i o moich poglądach. Niech Pan pisze powiedział mi. No więc piszę.
Uwagi mam dwie. Pierwsza to cytat z Katechizmu Kościoła Katolickiego, dotyczący osób o skłonnościach homoseksualnych. W punkcie 2358 zaleca on unikanie “jakichkolwiek oznak niesłusznej dyskryminacji”. Podkreśla też, że mężczyźni i kobiety o skłonnościach homoseksualnych “powinni być traktowani z szacunkiem, współczuciem i delikatnością” oraz, że “powinno się unikać wobec nich jakichkolwiek oznak niesłusznej dyskryminacji”.
Jak rozumiem zalecenie to wynika nie tylko z szacunku dla przyrodzonej godności osoby ludzkiej, ale także z faktu, iż Kościół ma nadzieję, że przez traktowanie osób homoseksualnych z delikatnością nakłoni te, które podejmują akty homoseksualne, do zmiany stylu życia. Wypada więc zapytać arcybiskupa Jędraszewskiego czy nazywanie środowisk homoseksualnych tęczową zarazą jest wyrazem szacunku dla przyrodzonej godności osoby ludzkiej? I czy przy pomocy takich wypowiedzi, arcybiskup krakowski będzie zdolny – w spokojnym dialogu – nakłonić osoby homoseksualne do zmiany swojego grzesznego trybu życia? Moim zdaniem jest to dość wątpliwe.
Przy tej okazji przypomina mi się najtrafniejszy chyba tutaj cytat z Ewangelii Świętego Jana: „Wówczas Jezus podniósłszy się rzekł do niej: «Kobieto, gdzież oni są? Nikt cię nie potępił?» A ona odrzekła: «Nikt, Panie!» Rzekł do niej Jezus: «I Ja ciebie nie potępiam. – Idź, a od tej chwili już nie grzesz!». (J 8, 10).
Widzimy tu jasno, że Nasz Pan kobiety nie potępia, ale też jasno wymaga od niej zmiany dotychczasowego stylu życia. Czy ktoś kto nie jest przekonany do potrzeby zmiany swojego stylu życia w tym zakresie, po słowach arcybiskupa Jędraszewskiego, będzie gotów to zrobić? Napisze to jeszcze raz. Szczerze wątpię…
I kwestia druga. Pewien mój starszy kolega, katolik, gdy zwracałem mu kiedyś uwagę, iż pewne jego zachowania nie są zgodne z nauczaniem Kościoła i głoszonymi przez niego publicznie poglądami, odpowiadał mi żartobliwie, że drogowskaz nie musi podążać drogą, którą wskazuje. Nie zgadzam się z tą opinią. Uważam, że oczywiście każdy człowiek ma prawo przestrzegać innych przed złem, ale jednak jego osobista wiarygodność jest większa wtedy, gdy sam z tym złem kiedyś rzeczywiście walczył, a nie gdy je tolerował lub co gorsza – z nim współdziałał.
Otóż tak się niestety składa, że ja pamiętam arcybiskupa Jędraszewskiego jeszcze z jego czasów poznańskich. Pamiętam go z czasów, gdy 17 lat temu archidiecezję poznańską dotknął głęboki kryzys z racji, mających wszelkie znamiona prawdopodobieństwa, oskarżeń ówczesnego ordynariusza o zachowania homoseksualne właśnie. Kryzys którego do dzisiaj nie wyjaśniono.
Arcybiskup Jędraszewski był wówczas poznańskim biskupem pomocniczym. I można było wówczas,wobec tego kryzysu, przyjąć 3 postawy. Można było tej sytuacji przeciwdziałać. Chronić osoby, które ta sytuacja dotykała. Znam poznańskich kapłanów, którzy tak robili. Nie słyszałem aby ówczesny biskup Jędraszewski to robił. Można było zachować wobec tego kryzysu obojętność. Nie słyszałem, aby biskup Jędraszewski to robił. Można było wreszcie spróbować tę sprawę tuszować i zmuszać innych aby ją tuszowali. Tak. O tym słyszałem. Słyszałem że biskup Jędraszewski robił. to właśnie.
Dziś portale sprzyjające PiSowi chwalą arcybiskupa Jędraszewskiego po wypowiedzi o tęczowej zarazie za odwagę. Tak trzeba mieć sporo odwagi, aby po tym poznańskim epizodzie mówić takie rzeczy z tak wielką pewnością siebie. Bez wyjaśnienia katolickiej opinii publicznej dlaczego, jako biskup pomocniczy poznański, właśnie tak się zachowywał. Ja bym w sobie – w tej sytuacji – tak wielkiej pewności siebie i odwagi nie znalazł. No ale może arcybiskup Jędraszewski jest po prostu ode mnie człowiekiem odważniejszym…
Oczywiście. Istnieje teoretyczna możliwość, że arcybiskup Jędraszewski był wtedy na przykład spowiednikiem poznańskiego ordynariusza i związany tajemnicą spowiedzi miał ograniczone możliwości działania w tej sprawie. Jest jednak jasne, że to ograniczenie nie wiązało się z tym, aby być zmuszonym do zmuszania podległych sobie księży, aby podpisywali list w obronie swojego szefa.
Jest jeszcze jeden argument, który temu przeczy. I na to także zwrócił mi uwagę jeden z poznańskich księży. Powiedział mi tak: niech pan spojrzy, przecież każdy biskup podaje w swoim życiorysie, kto udzielił mu święceń biskupich. W życiorysie arcybiskupa Jędraszewskiego tej informacji brak. On ją po prostu usunął. Wygląda na to że święceń biskupich udzielił mu sam święty Piotr – powiedział mi z uśmiechem.
Sprawdziłem. Rzeczywiście. O konsekratorze arcybiskupa Jędraszewskiego, na stronie archidiecezji krakowskiej, przynajmniej na dzień 2 sierpnia 2019, nie ma ani słowa (https://diecezja.pl/metropolita/).
To posunięcie arcybiskupa chyba też nie wynika z tego że jest związany ewentualną tajemnicą spowiedzi. Chyba jednak wynika bardziej z ludzkiej słabości. Trochę to smutne…
Wypada to wszystko chyba po prostu podsumować jednym zdaniem. Czyny nie słowa…
Tu polityka zaczyna swój dzień: www.300polityka.pl
Poznań 2.0 – najważniejsi w jednym miejscu – bo informacja nie musi być nudna
Wielkopolski Portal Osób Niepełnosprawnych – www.pion.pl