Tym razem zapraszamy na spacer do dwóch nieistniejących już miejscowości. Kobusz i Smolarnia, położone blisko siebie wieś i osada leśna na północno-zachodnich krańcach naszej gminy.
Miejscowości, o których dziś piszemy, znajdują się w pobliżu zachodniej granicy gminy Wronki. Warto więc pokrótce opisać, jak do nich dojechać. Startujemy z Chojna. Ruszamy w kierunku Sierakowa drogą wojewódzką nr 150, biegnącą przez malowniczy fragment Puszczy Noteckiej. Po prawej stronie mijamy wzgórza morenowe, porośnięte borem sosnowym, a także szeroki pas wydm porośniętych wrzosem. Uwagę przykuć może również malowniczy widok jeziora Kłuchówiec, położonego po lewej stronie szosy. Po przejechaniu ok. 8 km od centrum Chojna, szosa skręca ostro w lewo w kierunku Sierakowa, my natomiast odbijamy w prawo pod górę, wjeżdżając na szeroką drogę leśną, zwaną Traktem Wieleńskim. Po niecałych trzech kilometrach dojeżdżamy do parkingu leśnego, położonego przy rozwidleniu dróg. Tam, nie chcąc łamać przepisów, pozostawiamy auto i ruszamy w pieszą lub rowerową wędrówkę. Zachęcamy też do pokonania całej trasy na rowerze. Pozostaje nam jeszcze wybrać odpowiednią drogę na rozwidleniu. Wybieramy tę środkową.
Zanim dotrzemy do Kobusza, odwiedzamy po drodze dawną osadę leśną, Smolarnię. Z parkingu kierujemy się cały czas prosto. Po przebyciu ok. kilometra napotykamy kolejne rozwidlenie drogi, nadal idziemy prosto (nie skręcamy w lewo). Po kilkuset metrach po naszej lewej ręce wyłoni się duża łąka, a kawałek dalej, droga skręci w lewo.
Jesteśmy w Smolarni, dawnej osadzie leśnej z leśniczówką i szkołą, położonej w samym sercu Puszczy Noteckiej. Podczas zaboru pruskiego oraz II wojny światowej osada nosiła nazwę Teerofen. Dawniej znajdowały się tam dwa akweny wodne, po których pozostał jedynie zbiornik przeciwpożarowy. Siedziba leśnictwa Smolarnia, po spaleniu się w pożarze, została przeniesiona do Gogolic. Obecnie znajduje się tam użytek ekologiczny „Smolarnia”, utworzony na miejscu łąk i wyschniętych jeziorek, charakteryzujący się roślinnością bagienno-łąkową oraz fauną bezkręgowców. Poza użytkiem ekologicznym, znajduje się tam grupa sosen – pomników przyrody, ocalałych po ataku strzygoni sówki choinówki w 1923 roku.
Wychodzimy ze Smolarni drogą pod górę w kierunku zachodnim. Po ok. 1500 metrach docieramy do Kobusza. Po lewej ręce rozpościera się duża łąka, pozostałość po śródleśnym jeziorze, nad którym położona była wieś.
Kobusz (nazwa urzędowa Kobus), to dawna wieś olenderska zasiedlona w 1738 i 1746 roku, liczyła 6 gospodarstw. Na mapach sprzed 1918 roku występuje jako Kobush, natomiast w czasie II wojny światowej jako Imbush. W okresie największego rozwoju, w 2 poł. XIX wieku, liczył 150 mieszkańców. W 1908 roku mieszkały tam 94 osoby, a w 1910 roku – 72. Do 1930 roku działał tu Urząd Stanu Cywilnego, przeniesiony następnie do Chojna. Po II wojnie światowej została zamknięta szkoła podstawowa, a meble i przybory przewieziono do Chojna. Po roku 1945 budynki gospodarcze i mieszkalne, jako mienie poniemieckie, zostały rozebrane, a teren w większości zalesiony. Wydmy na południe od wsi nazywane były Kobusimi albo Psimi Wzgórzami, a mieszkańców Arsenowa, Gogolic i Kobusza do I wojny światowej zwano Psińcami.
Na początku ubiegłego wieku żyły tam zarówno rodziny niemieckie jak i polskie. Do dziś zachowało się niewiele wiadomości o kobuszanach. Niektórzy z nich przyjeżdżali do tej miejscowości za pracą. Tak było z Karolem Stotko i jego rodziną. Tak wspomina go Stanisława Kawka z Wronek, wdowa po jego wnuku Zenonie:
Oni przeprowadzili się ze Śląska najpierw do Rogoźna, potem sprzedali gospodarstwo i przeprowadzili się do Jasionny, gdzie wynajmowali mieszkanie. Po dewaluacji pieniądza (reforma walutowa Grabskiego z 1923r. – red.) stracili większość majątku. Wtedy zamieszkali w Kobuszu, gdzie Karol Stotko znalazł pracę. On pracował w lesie, przy wyrobie drewna. Miał pięć córek i jednego syna. Sam wychowywał te dzieci, bo jego żona walczyła i zginęła w trakcie powstania śląskiego i jest pochowana w Opolu. Babcia Łucja (córka Karola) urodziła się w 1911 roku i dobrze pamiętała Kobusz. On tam mieszkał do śmierci i jest pochowany, i siostra Łucji – Marta też, w Piłce. Bo oni byli katolikami, a w Kobuszu był tylko ewangelicki cmentarz.
Do dnia dzisiejszego pozostał tam nieco zaniedbany cmentarz ewangelicki – położony na wzniesieniu oraz do niedawna drogowskazy granitowe z wykutymi nazwami miejscowości, podającymi odległości w milach. Na wspomnianym cmentarzu znajduje się kilka oryginalnych nagrobków, niektóre swoim kształtem przypominają pnie drzew. Na jednym z pomników, na płycie z białego granitu, wyryto następującą treść:
Hier ruht in Gott
unsere liebe Tohter
u. Schwester
Erna Petschke
∗ 14. 10. 1913.
† 23. 01. 1918.
„Tu spoczywa w Bogu nasza kochana córka i siostra Erna Petschke.” Na nielicznych nagrobkach można jeszcze dostrzec nazwiska pochowanych tam kobuszan. Choć skutecznie utrudnia to ich stan, a także gotyckie litery. Znajdziemy tam takie nazwiska jak Luise Büttner czy Emilie Krüger.
Aby tam dotrzeć, należy z centrum wsi, gdzie rośnie rozłożysty dąb, wyruszyć drogą skręcającą w tym miejscu na północ. Miejsce pochówku dawnych mieszkańców znajduje się na wzgórzu przy rozwidleniu dróg, w miejscu gdzie krzyżują się trzy szlaki turystyczne.
Wyjątkowa lokalizacja, pośrodku puszczy stała się scenerią dla legend, które znaleźć możemy w książce Łukasza Bernadego „Królewna na dnie studni…”
Sterta chrustu niedaleko Kobusza:
W głębi lasu, po prawej stronie drogi z Sierakowa do Smolarni, leżała przed laty sterta chrustu – prawie tak wysoka, jak izba w chałupie. W owym miejscu kogoś zamordowano, a każdy kto tamtędy przechodził, rzucał gałązkę. Z biegiem czasu utworzył się z nich wysoki stos.
Ścieżki na Psich Wzgórzach:
Między Kobuszem a Bronicami żył raz chłop, który miał w chałupie ukryty skarb. Kiedy pewnego dnia wracał z pola, z jego domu wybiegł jakiś człowiek z ciężkim workiem. Na pytania gospodarza obcy nic nie odpowiedział, tylko począł zmykać. Wtedy chłop wpadł do izby. Gdy zauważył, że wykradziono mu skarb, co tchu pognał za złodziejem. Rzezimieszek pomknął na pobliskie wzgórza, a pokrzywdzony – trop w trop za nim. Gdy złodziej był na szczycie, wieśniak u podnóża, a kiedy chłop na górze – rabuś na dole. I uganiali się tam i z powrotem, aż wydeptali w miękkim piasku liczne ścieżki. Od tego biegania stawali się jednak coraz bardziej zmęczeni, coraz słabsi i chudsi. Do dzisiaj pozostały po nich tylko cienie, które przemykają po wzgórzach w blasku słońca, o zmroku, w świetle księżyca i pod zasłoną z mgieł. Żaden zwykły człowiek jednak niczego nie dostrzeże – tylko dzieci urodzone w niedzielę mogą zobaczyć zjawy.
W latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku znajdował się w Kobuszu budynek, prowadzonej przez studentów, samoobsługowej stacji turystycznej Politechniki Poznańskiej. W latach dziewięćdziesiątych budynek został wyremontowany, a ok. 10 lat temu rozebrany. Istnienie tej stacji przyczyniło się do wytyczenia trzech znakowanych szlaków, których skrzyżowanie znajduje się na skraju polany po dawnej osadzie. Obecnie znajduje się tam użytek ekologiczny, należący do Nadleśnictwa Wronki, położony na terenie leśnictwa Smolarnia.
Część informacji zaczerpnięta została ze strony internetowej chojno.pl.
Czytaj także:
Zapomniane miejscowości – Bielawy
Zapomniane miejscowości – Krzywołęka