Do naszego portalu dotarł apel o pomoc dla szynszyli, które zostały zabrane z fermy. Przyłączamy się do prośby Stowarzyszenia Puchaty Patrol i zachęcamy do pomocy.
Historia zwierzaków jest dramatyczna, oszczędzimy Wam drastycznych zdjęć, jeśli chcecie znać szczegóły możecie zajrzeć TUTAJ. A oto relacja Puchatego Patrolu:
Tragedia w trzech aktach
Nadeszła pora, by przedstawić historię pochodzenia naszej No Name. Historię o piekle, wybrukowanym dobrymi chęciami. Przestrogę dla wszystkich chcących ratować zwierzęta bez opamiętania.
Akt 1:
Ferma się zamyka. 650 szynszyli szuka nowego domu. I hura, pojawiła się Pani filantropka, lat dziewiętnaście, której podobno (!) rodzice dali pieniądze na wykup fermy, czyli 16 tysięcy. Pani prosi o pomoc, bo przy tej ilości brakuje jej poidełek i ma problem z klatkami. W takiej sytuacji jako Puchaty Patrol, po wcześniejszym przygotowaniu i z nieco sceptycznymi nastrojami wynajęliśmy przyczepkę, załadowaliśmy klatkami oraz sianem. Jedziemy. Relację z tego można przeczytać w poprzednim poście.Akt 2:
Pierwsza wizyta zepsuła nam nastroje, gdy tylko dziewczyna podjechała rowerem pod stary, wynajęty chlew. Poprowadziła nas do środka i nim ujrzeliśmy, co jest za drzwiami usłyszeliśmy: „tu biegają luzem”. Pierwszy szok przeżyliśmy łapiąc wolnobiegające szynszyle. Wtedy jeszcze myśleliśmy o odkładaniu ich na miejsce. W fermie, z której pochodziły każda miała metryczkę przy swojej klatce. Dopiero z czasem do nas dotarło, że to nie był najważniejszy problem. Szynszyle nie miały wody od 3 dni, bo system nawadniania został zniszczony, a miski były puste (…) Zabraliśmy się za rozdysponowanie resztek karmy i naprawianie systemu poidełek. Dobrze, że mieliśmy dziesięć metrów wężyka oraz dużo drutów. Po ośmiu godzinach prawie skończyliśmy i wtedy znaleźliśmy naszą No-Name w skrajnym odwodnieniu i hipotermii. Z językiem przyklejonym do podniebienia. Wtedy zabraliśmy 13 najbardziej potrzebujących i pędem do apteki, aby nawodnić ją podskórnie. Tak zaczęła się sześciogodzinna walka o małą, która była najwaleczniejszą szynszylą, jaką znaliśmy. Niestety przegraliśmy… ona i my.Akt 3:
Dziewczyna została pouczona, przyjmowała wszystko do wiadomości, ale nic nie dotarło. Inspekcja weterynaryjna została poinformowana – dziś dotarli na miejsce. W międzyczasie, gdy leczyliśmy te, które przejęliśmy i szukaliśmy jej rodziców, co wymagało dyskrecji, pani zarzekała się, że wszystko jest ok i zmarło tylko jedno małe. Wczoraj pojechaliśmy do jej rodziców. Nic nie wiedzieli. Byli załamani. Okazało się, że dziewczyna nie dostała pieniędzy od swoich rodziców lecz wzięła pożyczkę, chwilówkę na wykup fermy. Nie pracuje, nie ma ani grosza. Pojechaliśmy tam z rodzicami, którzy płakali z rozpaczy. Okazało się, że przez ostatnie trzy dni na 650 szynszyli miała jedynie trzy opakowania płatków kukurydzianych z Biedronki. Znowu brakowało wody (…)
Rodzice wzięli się do roboty. Przywieźli belę siana w ciągu godziny. Nie najlepszej jakości, ale w końcu mięliśmy dla nich coś do jedzenia. Znów poprawiliśmy system nawadniania. Szynszyle zabijały się o siano… Tym razem zabraliśmy kolejne 22 sztuki wymagające pilnej opieki weterynaryjnej…Zabraliśmy 35 najbardziej potrzebujących. Ale nie mamy już miejsca i funduszy. Rodzice dziewczyny mają kredyt na dom i chwilówkę córki do spłaty. Mają na głowie teraz córkę, którą muszą się zająć, aby nigdy już nie doszło do takiej tragedii. Zrobią wszystko w granicach swoich możliwości, ale na taki wydatek nie stać osoby prywatnej.
Wszystkie szynszyle są do adopcji i większość do leczenia. Potrzebne są domy tymczasowe, fundusze, karma i zioła. To tragedia na nieznaną wcześniej skalę. Bolesna prawda jest taka, że te szynszyle miały na fermie raj. U nas, po napojeniu, maluchy zaczęły tyć ze 100 do ponad 130g w kilka godzin! Bardzo prosimy o pomoc. Potrzebujemy jej jak nigdy. Przepraszamy za drastyczne zdjęcia…
Jeśli chcecie uczestniczyć w pomocy, wesprzyjcie nas, wpłacając dowolną kwotę na konto:
62 1600 1462 1870 2189 1000 0001,
z tytułem darowizna.
Prowadzona jest też zrzutka na ten cel TUTAJ.
Puchaty Patrol to stowarzyszenie, które zajmuje się pomocą małym zwierzętom, przede wszystkim szynszylom, ale nie tylko. Działamy przejrzyście i transparentnie. Pomagamy tylko zwierzętom, które straciły wszystko, poza bagażem problemów: porzuconym, chorym, ciężarnym. Nie dostajemy żadnych dotacji, utrzymujemy tymczasowe zwierzęta tylko z darowizn.
Fot. Puchaty Patrol
Choć jestem z wykształcenia polonistką zawsze bardziej fascynował mnie teatr niż dziennikarstwo. Współpracę z portalem rozpoczęłam od korekty tekstów. Zaangażowanie w działania lokalnej społeczności zmotywowało mnie do pisania artykułów o tym, co ważne, dobre i budujące relacje społeczne.