Jeżeli przyjąć, że jesteście kontynuatorami polityki świętej pamięci Lecha Kaczyńskiego, to powinniście te uwagi adresować do samych siebie. Prezes Kaczyński ma po prostu w tym przypadku pecha, bo ja mam kłopot z nogami ani z pamięcią.
Premier Mateusz Morawiecki udzielił niedawno portalowi Politico wywiadu. W tym wywiadzie przedstawił – jego zdaniem – największe bolączki i problemy Unii Europejskiej, oraz swoją receptę na to, jak się z nimi uporać. Generalnie narzeka na centralizację, biurokrację, nierówność państw członkowskich, wzywa do tego, aby wszyscy członkowie Unii Europejskiej byli sobie naprawdę równi, apeluje o więcej wolnego rynku, wolności gospodarczej, mówi o potrzebie postawienia na innowacyjną gospodarkę, apeluje o walkę z monopolami gospodarczymi i w ogóle więcej wolności. Z tekstem wywiadu Mateusza Morawieckiego można się zapoznać tutaj: (https://wiadomosci.onet.pl/politico/mateusz-morawiecki-dla-politico-polska-ma-wizje-dla-europy/yb25xr3).
Muszę przyznać, że ten wywiad Mateusza Morawieckiego przeczytałem z pewnym zdziwieniem, a można by nawet powiedzieć, że i z rozbawieniem. Dlaczego? Z dwóch powodów:
Po pierwsze ta centralizacja i nierówność państw unijnych wobec siebie nie jest czymś, czego nie dało się przewidzieć. Wynika ona po prostu wprost z realizowania zapisów Traktatu Lizbońskiego. Akurat tak się składa, że gdy prezydent Lech Kaczyński podpisywał Traktat Lizboński, byłem wtedy członkiem i posłem PiS-u. I pamiętam doskonale, jak wielką presję wywierał na członków wczesnego klubu PiS, w tym na mnie, Jarosław Kaczyński, abyśmy za ratyfikacją Traktatu Lizbońskiego głosowali. Kilkunastu posłów PiSu, w tym ja, nie chcieliśmy za nią głosować, tłumacząc, że miał swego czasu rację Jan Maria Rokita, kiedy z mównicy sejmowej wołał: Nicea albo śmierć!
Przypomnijmy, że Rokita mówił wówczas, że Traktat Nicejski, wynegocjowany przez rząd Jerzego Buzka, był dla Polski bardzo dobrym traktatem. Dawał nam dużo lepszą pozycję w stosunku do Niemiec i Francji, niż Traktat Lizboński. I dlatego właśnie, spora część ówczesnych posłów PiSu, w tym ja, nie chcieliśmy – za zmieniającym ten stan rzeczy Traktatem Lizbońskim – głosować. Dodatkowo – głosować za tym nie, dostając nic w zamian. Pamiętam doskonale, jak się wtedy irytował Jarosław Kaczyński, odbierając to, jako uderzanie w zdolności negocjacyjne i umiejętność prowadzenia polityki zagranicznej przez jego brata. Ostatecznie – cóż za paradoks – to silny nacisk ze strony środowiska ojca Rydzyka, spowodował, że Jarosław Kaczyński uległ i dał przeciwnikom Traktatu Lizbońskiego we własnym klubie wolność głosowania w tej sprawie, z której także ja wtedy skorzystałem.
Były do tego oczywiście dodawane różne opowieści, o mechanizmie z Joaniny, który miał nas wtedy zabezpieczać, i różne inne tego typu dyrdymałki.
Kiedy więc teraz słyszę, jak najpierw Jarosław Kaczyński mówi, że wszystkiemu jest winien Traktat Lizboński (a z taką wypowiedzią prezesa PiS-u można się zapoznać choćby tutaj: http://telewizjarepublika.pl/kaczynski-traktat-z-lizbony-i-kryzys-uchodzczy-to-powazne-bledy-ue,44263.html), a następnie czytam wypowiedzi premiera Morawieckiego, jakie to złe zjawiska dzieją się w Europie, a pierwszym jest nierówność państw, i jak należy im przeciwdziałać, to się zwyczajnie zastanawiam, do kogo prezesie Kaczyński i premierze Morawiecki to mówicie? Jeżeli przyjąć, że jesteście kontynuatorami polityki świętej pamięci Lecha Kaczyńskiego, to powinniście te uwagi adresować do samych siebie. Prezes Kaczyński ma po prostu w tym przypadku pecha, bo ja mam kłopot z nogami ani z pamięcią.
I kwestia druga. Premier wzywa do wolności gospodarczej, do walki z monopolami, do innowacji. No to ja mam proste pytanie, czy przez ostatnie prawie już cztery lata ta wolność gospodarcza się u nas zwiększyła czy się zmniejszyła? A monopole państwowe, choćby w bankowości – na skutek tak zwanej repolonizacji, która de facto jest upaństwawianiem banków – zwiększyły swój udział w polskim rynku czy zmniejszyły?
Jeśli więc polski premier wzywa Unię Europejską do konkretnych zmian w polityce gospodarczej, to logiczne by było, że wzywa ją do takich zmian, które sam w Polsce zastosował, a nie że wzywa ją do zmian, które są przeciwieństwem tego, co sam robi we własnym kraju. I znowu nasuwa mi się tu to samo pytanie: do kogo pan to mówi panie premierze Morawiecki? Jak mówiła kiedyś pewna kobieta pytając retorycznie do kogo mówi? I sama sobie odpowiadała – do samej…
Tu polityka zaczyna swój dzień: www.300polityka.pl
Poznań 2.0 – najważniejsi w jednym miejscu – bo informacja nie musi być nudna
Wielkopolski Portal Osób Niepełnosprawnych – www.pion.pl
www.facebook.com/flibicki