Sabina Jasińska swoją działalnością nie tylko wspiera lokalne rodziny, ale także sprawia, że wronczanie sięgają do starych notesów. Zaczynają szukać babcinych przepisów, aby wspólnie stworzyć „Przepysznik wroniecki”. Zafascynowana lokalną kulturą napisała teksty do książki o baśniach ziemi wronieckiej. O lokalnych inicjatywach i nowych pomysłach, które zaczyna realizować, Sabina Jasińska rozmawiała z Zuzanną Mikołajczak-Książek.
Moje Wronki: Skąd czerpie Pani motywację do działania?
Sabina Jasińska: To trudne pytanie. Nie wiem, po prostu zawsze działałam. Odkąd pamiętam uwielbiałam wszelkiego rodzaju inicjatywy, które pojawiały się na moim horyzoncie. Mam wrażenie, że to działanie daje mi motywację, a nie odwrotnie. Czerpię z tego ogromne pokłady pozytywnej energii i radości, więc pewnie dlatego ciągle się w coś angażuję. Zresztą za każdym działaniem stoją ludzie, a ja uwielbiam kontakt z drugim człowiekiem i jest to potrzeba , którą ciągle muszę zaspokajać.
Pani inicjatywy są przeważnie ściśle związane z Wronkami, dlaczego akurat to miasto?
We Wronkach znalazłam się w zasadzie przypadkowo. Nigdy nie planowałam, że będę tu mieszkać, a jednak życie tu pokierowało moje kroki, a ponieważ z natury mam silną potrzebę zakorzeniania się, tak też było i w tym przypadku. Jednym ze sposobów, żeby poznać miejsce, w którym się znalazłam było zaangażowanie się w różne działania. Poza tym zawsze lubiłam „grzebać” w kartach historii, tradycji i kultury. Jest to dla mnie niezwykle twórcze i interesujące zajęcie. Lubię również przyglądać się miastom z perspektywy podróżnika, więc kiedy znalazłam się we Wronkach, również uaktywniła się we mnie chęć poznania tego miejsca z każdej możliwej strony. Poza tym działanie lokalne ma swoje plusy. Bardzo łatwo można rozpoznać potrzeby otoczenia i lepiej ukierunkować swoje działania.
Warsztaty chustonoszenia, książka z legendami, „Przepysznik”…nie za dużo jak na jedną osobę? Jak znajduje Pani czas na realizację tych pomysłów?
Myślę, że nie jest tego aż tak wiele. Nie czuję się przeładowana obowiązkami i planami, i dbam o to, by mieć sporo czasu dla siebie i rodziny. Zresztą mam wrażenie, że w swoim działaniu dopiero się rozkręcam. Moje dziewczyny trochę podrosły i mam więcej czasu na realizację swoich marzeń i planów. Poza tym raczej nie działam w pojedynkę. Bardzo sobie cenię współpracę z innymi podmiotami, a to wiele ułatwia.
Jakie są pozytywne aspekty chustonoszenia?
Oj, wiele by można o tym opowiedzieć. Przede wszystkim bliskość, której nie da się wyrazić słowami. Zapach swojego dziecka, ciepło i czysta radość z kontaktu z małym człowiekiem. Maleństwu chusta z kolei ułatwia zaadaptowanie się do nowego otoczenia, poczucie bezpieczeństwa, które gwarantuje bycie blisko mamy lub taty, złagodzenie dolegliwości związanych z kolkami, sytuacjami lękowymi. Dzieci noszone w chuście szybciej zaczynają mówić, trzymać główkę, siadać, chodzić. Można powiedzieć, że szybciej się usamodzielniają. Kołysanie i noszenia dziecka pobudza układ przedsionkowy, odpowiedzialny za koordynację i równowagę, motywuje ciało dziecka do aktywności, usprawnia przemianę materii, więc dzieci noszone w chuście z reguły szybciej przybierają na wadze. Rodzice nie muszą martwić się przeszkodami architektonicznymi znajdującymi się w otoczeniu. Mam tu na myśli wysokie krawężniki, brak podjazdów, wind. Łatwiej odczytują potrzeby dziecka i chętniej na nie reagują. Nie muszą rezygnować ze wszystkich swoich aktywności. Wiele czynności można wykonać z dzieckiem w chuście. Sama prowadziłam warsztaty i konsultacje z córką w chuście.
Dlaczego dzieci powinny znać lokalne legendy?
Nie upierałabym się przy tym, że powinny znać. Myślę jednak, że lokalne legendy są opowieściami najbliższymi nam i otoczeniu, w którym wzrastamy. Jest to również dobry punkt odniesienia do poznawania innych kultur i wartości.
Jaki jest zamysł „Przepysznika”? Co ma się w nim znaleźć?
„Przepysznik” miał być opowieścią o ludziach z gminy Wronki. Właśnie poprzez przepisy chciałam poznać osobiste historie i zmiany, jakie zaszły w naszym otoczeniu, gustach kulinarnych, a także przypatrzeć się bliżej kondycji naszej kuchni. Tak też się stało. „Przepysznik wroniecki, czyli Wronki od kuchni” będzie zawierał 30 przepisów na różne potrawy wraz z krótkim opisem ich autorów. Całość zostanie zilustrowana metodą kolażu.
W jaki sposób, Pani zdaniem, potrawy lokalne odzwierciedlają naszą kulturę?
Na pewno poprzez specyficzny dobór przypraw i produktów, które wiele mówią o sposobie spędzania czasu i biesiadowania. Kuchnia to także krajobraz, w którym się wychowujemy. Dobrze znana wszystkim hyćka jest zupełnie pominięta w rejonie, z którego pochodzę. Żurawinę na własne oczy zobaczyłam również dopiero na wronieckim targowisku.
Na kiedy planowane jest wydanie „Przepysznika”?
Zostało jeszcze wiele pracy, ale pod koniec tego roku „Przepysznik…” zagości w domach mieszkańców gminy Wronki.
Ma Pani już kolejne pomysły, które czekają na realizację?
Pomysłów mam zawsze więcej, niż czasu na ich realizację. Na pewno pozostanę jeszcze przy bajkach i baśniach, planuję nowe odsłony opowieści dla dzieci. Nadal zamierzam współpracować z lokalnymi szkołami rodzenia i wspierać rodziny z małymi dziećmi. Pracuję również nad statutem „Krainy Przeciągów” Fundacji, w ramach której będę mogła działać prężniej i dla szerszej grupy odbiorców. Pomału domykam w głowie wizję wydarzenia cyklicznego, które chciałbym zaproponować wronczanom i nie tylko, ale o tym szerzej mogę opowiedzieć innym razem.
Być może wśród naszych Czytelników są osoby, które mają dobre pomysły na promocję lokalnej kultury. Jakich rad udzieliłaby im Pani, zanim zaczną realizować swoją inicjatywę?
Najważniejsze moim zdaniem jest działanie. Ja staram się nie pozostawać w fazie pomysłu zbyt długo. Raczej wyruszam ze swoją wizją do konkretnych osób lub podmiotów i wtedy całość jakoś się klaruje. Warto współpracować z JST [jednostkami samorządu terytorialnego – przyp. red.], fundacjami i stowarzyszeniami, które mają możliwość na znalezienie środków i przede wszystkim wypromowania planowanych działań czy wydarzeń. Dobre chęci i zawiązywanie partnerstw to moim zdaniem klucz do sukcesu.
Choć jestem z wykształcenia polonistką zawsze bardziej fascynował mnie teatr niż dziennikarstwo. Współpracę z portalem rozpoczęłam od korekty tekstów. Zaangażowanie w działania lokalnej społeczności zmotywowało mnie do pisania artykułów o tym, co ważne, dobre i budujące relacje społeczne.