Dokładnie 4 stycznia 2004 roku około godziny 1:00 w nocy doszło do katastrofy kolejowej na odcinku między Mokrzem a Miałami w gminie Wronki.
Jest to ruchliwa dwutorowa magistrala Krzyż-Poznań. Zimową nocą 4 stycznia jechał w stronę Miałów towarowy pociąg, którego maszynista zasygnalizował przez radio zejście powietrza z układu. Nie wiedział wtedy, że ciągnie on wykolejonych 12 wagonów, które weszły w skrajnię sąsiedniego toru. A po tym torze pędził właśnie nocny pasażerski pociąg pospieszny Szczecin-Terespol z szybkością 110 km/h. Na decyzję i zatrzymanie było 70 sekund, ale maszynista pospiesznego nie odebrał polecenia… Siła uderzenia była ogromna. Zdjęcia z miejsca katastrofy są straszne:czytamy na stronie www.tomek.strony.ug.edu.pl
Co prawda nikt w tym zdarzeniu nie zginął, jednak kilkadziesiąt osób zostało rannych, kilka ciężko. Najciężej ranny został najprawdopodobniej maszynista pociągu pospiesznego, który wypadł z lokomotywy i doznał poważnego urazu kręgosłupa.
Komisja Ministerstwa Infrastruktury, badająca skutki wypadku, potwierdziła wczoraj wcześniejsze doniesienia, że przyczyną wykolejenia się pociągu towarowego pod stacją Miały mogła być pęknięta szyna. Na dwa wagony pociągu towarowego najechał pociąg pospieszny relacji Szczecin-Terespol.
– To wstępna, ale oficjalna przyczyna wypadku. Komisja ma jeszcze trzy tygodnie na przedstawienie szczegółów i odpowiedź na pytanie, czy szyna pękła, bo była wadliwa, czy na skutek niskiej temperatury – wyjaśnia Krzysztof Łańcucki, rzecznik prasowy Polskich Linii Kolejowych SA.
W podobnych warunkach – jak informowaliśmy wczoraj – wydarzyła się katastrofa kolejowa w lutym 2001 roku. Wówczas pękła szyna około pół kilometra przed stacją w Miałach, a z wykolejonej cysterny wylało się 45 ton oleju napędowego. Zdaniem Łańcuckiego ten odcinek torów na pewno jednak był badany pod kątem sprawności.
– Odcinek koło stacji Miały musiał być w ostatnich miesiącach sprawdzony wagonem defektoskopowym – wyjaśnia Łańcucki. Chodzi tu o maszynę, która ultradźwiękami bada stan szyn. – Wiem także, że komisja badająca niedzielną katastrofę nie miała zastrzeżeń do stanu torów koło Miałów – dodaje Łańcucki.
Tymczasem w szpitalach przebywa nadal 11 osób poszkodowanych w wypadku. Ich stan zdrowia poprawia się. Ciężkie problemy z kręgosłupem ma nadal maszynista pociągu osobowego, który leży w poznańskim szpitalu.
– Jego stan nadal jest bardzo poważny, ale stabilny – mówi prof. Leon Drobnik z Oddziału Intensywnej Terapii szpitala przy ul. Przybyszewskiego. – Dalej prowadzimy badania diagnostyczne – dodaje.podawało wtedy poznańskie Gazety Wyborczej
W działaniach ratowniczych brali udział również strażacy z Wronek, jako że katastrofa była notabene już w gminie Wronki. Na miejscu byli także obecni strażacy z Wielenia, Krzyża (wtedy jeszcze Jednostka Ratowniczo-Gaśnicza) i Czarnkowa. O reszcie jednostek niestety nie posiadamy informacji.
W dniu 04.01.2004 z OSP Wronki w akcji w Miałach brali udział śp.dh Mariusz Brzozowski, dh Piotr Cypel, dh Paweł Dudek, dh Krzysztof Garncarz, dh Robert Kalinowski, dh Andrzej Lisiński, dh Tomasz Pospieszny, dh Marek Serwata, dh Stefan Kaszkowiak wg dokumentacji OSP Wronki.
To był chyba piątek, był mróz właściwie jak dzisiaj, około 1:20 był alarm w straży. Ja dzwoniłem, dyżurny poinformował o tym, że pod Miałami doszło do katastrofy kolejowej, wyjechały dwa wozy, techniczny STARMAN oraz Star 244. Pierwsi na miejscu byli strażacy z Wielenia, karetka pogotowia i policja, potem dojechał pierwszy zastęp z Wronek. Policja już wtedy więźniarkami wywoziła osoby, które nie zostały ranne. My wzięliśmy ciężki sprzęt ze sobą bezpośrednio na miejsce zderzenia, w celu przeszukania lokomotywy oraz wagonów. Szliśmy po kolei, od lokomotywy, później pierwszy wagon i drugi, i trzeci itd. Pracownicy wronieckiego Zakładu Karnego przywieźli na miejsce gorącą zupę, to chyba była pomidorowa. Działania zakończyliśmy o godzinie 13:00, a po godzinie 17:00 zostaliśmy ponownie wezwani w celu oświetlenia terenu akcji. Trwało już usuwanie rozbitych wagonów z torowiska. Zabezpieczaliśmy również, na wypadek gdyby podczas ściągania tych wagonów okazało się, że ktoś jest jeszcze pod wagonami. Powiedział dla portalu mojeWronki.pl, strażak Tomasz Pospieszny, uczestnik akcji ratowniczej
fot. Archiwum OSP Wieleń