Błękitni wzięli rewanż nad Spartą po 35 latach

30 maja 1976 wtedy odbył się ostatni oficjalny mecz między Błękitnymi Wronki, a Spartą Szamotuły. 35 lat temu, na stadionie w Szamotułach lepsi okazali się goście, którzy zwyciężyli Wronczan, aż 10:0.

Aby spotkały się dwa kluby z powiatu szamotulskiego w lidze, czekano aż do 1993, kiedy to, do Szamotuł zawitała drużyna FK Amica Wronki, pokonała wtedy Spartę 3:1. Ostatnim meczem na wyższym szczeblu rozgrywek między wroniecką, a szamotulską drużyną było spotkanie w Pucharze Polskie w Szamotułach, wtedy to Sparta wyeliminowała po rzutach karnych III-ligową Amikę Wronki. 1 października 2011 los po raz kolejny dał szansę na pojedynek o miano najlepszej drużyny w powiecie szamotulskim.

Kiedyś spotkania między Błękitnymi, a Spartą były lokalnym wydarzeniem. Mecz elektryzował kibiców długo przed jego rozpoczęciem. Nie dane było mi tego doświadczyć, z przyczyn naturalnych. Jednak przed tym meczem również dało się odczuć rosnące ciśnienie. Tym bardziej, że od lat kibice z Wronek i Szamotuł nie żyją w najlepszych relacjach. Co dało się zobaczyć w sobotę…

Na boisku też można było widzieć, że Derby Powiatu Szamotulskiego to coś więcej niż pozostałe mecze. Błękitni walczą o awans do 4 ligi, a Sparta gra o przetrwanie. Jednak na boisku nie dało się tego odczuć. To był prawdziwy mecz walki!

Przed meczem, na papierze wychodziło, że były trener Sparty, a obecnie Błękitnych – Sławomir Dyzert, ma do dyspozycji najsilniejszy skład. Jednak na rozgrzewce przedmeczowej kontuzji mięśnia nabawił się Jules Sambou. Jego miejsce zastąpił Patryk Drozd jeden z trzech byłych zawodników Sparty. W porównaniu do meczu ze zeszłego tygodnia doszło do małych zmian. Robert Barłóg rozpoczął mecz na ławce rezerwowych, a od początku zagrał Łukasz Majchrzak i Maciej Stachowiak wpadł do pierwszego składu za Szymona Baranowskiego.

Błękitni Wronki:
27. M. Disterheft

2. F. Myszkowski
4. M. Stachowiak (18. S. Baranowski)
6. Ł. Najdek (15. M. Pawlak)
13. S. Anioł

8. T. Paul
9. P. Małecki (k)
14. Ł. Majchrzak
21. P. Drozd (7. R. Barłóg)

11. P. Szała
19. J. Tomkowiak (16. J. Wyrowski)

Trzeba przyznać, że w pierwszej połowie gracze Błękitnych Wronki byli wyraźnie słabsi od rywali. To gracze Sparty stwarzali najgroźniejsze sytuacje. W 13 minucie jeden z zawodników z Szamotuł znalazł się z Maciejem Disterheftem sam na sam, jednak fatalnie spudłował. Nieudany strzał poprzedziła świetna akcja, która rozmontowała naszą obroną. To samo stało się w minucie 20 i z tym samym efektem.

Po tej akcji mecz się wyraźnie wyrównał. Gra toczyła się w środku pola. Gdzie grano twardo, nie stroniąc od faulu. Sędzia często używał gwizdka, ale żadnej kartki nie pokazał. Chodź, w paru sytuacjach mógł się oto pokusić. Po piłkarzach wyraźnie było widać, że oba kluby obchodzi tylko zwycięstwo.

Padały cios za cios, akcja za akcję, ale im bliżej było końca pierwszej połowy, tym powoli piłkarze Błękitnych odzyskiwali inicjatywę i zyskiwali przewagę. Jednak, żadna z drużyn nie zdołała stworzyć jakieś klarownej okazji.

Klub kibica Sparty Szamotuł przygotował się odpowiednio na ten mecz, oprócz transparentu o treści: „Donald szuszwolu, zabijasz piękno futbolu” z „młyna” od czasu do czasu można było słuchać przyśpiewek kibicowskich. Do tych pozytywnych postaw kibiców można jeszcze dodać, przygotowaną oprawę pirotechniczną, choć rzucenie na boisko petard i rac, do pozytywnych aspektów już nie należy. Do negatywnych czynników postaw kibiców bez wątpienia można zaliczyć bluzgi pod adresem Błękitnych Wronki oraz Amiki Wronki i ich kibiców. Co tylko pokazywało wzajemne relację na linii Amica/Błękitni-Sparta, a także ważność tego spotkania. Jednak najbardziej oberwało się dwójce piłkarzy, którzy w zeszłym sezonie występowali w Sparcie. Skrzydłowy Tomasz Paul i napastnik Przemysław Szała, odpłacili się najlepiej jak tylko mogli wyzywającym ich kibicom, wzbudzając przy tym falę gwizdów i głośniejszych bluzgów.

Tuż przed zakończeniem pierwszej połowy, kiedy wszyscy myśleli, że już się nic więcej nie wydarzy w tej części spotkania. W zamieszaniu przed polem karnym gospodarzy, piłkę wyłuskał Przemek Szała, w którym chyba wyzwoliła się sportowa agresja przez działanie trybun. Napastnik Błękitnych, zagrał na prawe skrzydło do niepilnowanego Tomka Paula, ten wbiegł swobodnie w pole karne i strzelił płasko w długi róg bramki, tuż obok bramkarza. Obrońcy gospodarzy położyli się bezradnie na murawie, jeden z nich w złości uderzył w ziemię.

Druga połowa to już gra Błękitnych, kondycja piłkarzy Sparty starczyła tylko na 45 minut. Ponieważ w drugiej połowy ograniczali się tylko do gry defensywnej i prób kontrataków, zresztą nieudolnych. Z minuty na minutę Błękitni zaczęli grać tak jak nas przyzwyczaili w ostatnich meczach. Odważnie, ofensywnie, kombinacyjnie. Niestety, akcje to nie wszystko, w tym meczu bardzo kulało wykańczanie tych akcji.

Po 62. minucie po jednej z takich akcji, piłkarze Błękitnych wywalczyli rzut rożny. Do jego wykonania podszedł Szymon Anioł, który wrzucił piłkę prosto na głowę Macieja Stachowiaka, a ten umieścił piłkę w siatce. Po drugiej bramce, gra się bardziej ustabilizował, Błękitni szanowali piłkę i spokojnie budowali akcję, wciągając przeciwnika na swoją połowę.

Po stracie piłki na połowie Sparty, szamotulanie wyprowadzili kontratak. W 74. minucie w polu karnym znalazł się jeden z zawodników Sparty, który został sfaulowany przez wprowadzonego kilka minut wcześniej Szymona Baranowskiego. Nasz obrońca nie został ukarany kartką, ale faul był ewidentny. Rzut karny to jeszcze nie bramka, co udowodnił Maciej Disterheft, który zdołał obronić strzał z 11 metrów zawodnika Sparty. Po tym nie wykorzystanym karnym, Spartanie się załamali i było już praktycznie po meczu.

W drugiej połowie sędzia na kilkadziesiąt sekund przerwał mecz z powodu wrzucanych na boisko petard przez kibiców Sparty. Trener Dyzert, pod którego adresem, nie poleciały żadne obelgi. W drugiej połowie dokonał czterech zmian. W 56. minucie, za Patryka Drozda pojawił się Robert Barłóg. Następnie za Macieja Stachowiaka wszedł Szymon Baranowski. W 67. minucie za Jakuba Tomkowiaka pojawił się Jakub Wyrowski, a w 74. minucie za Łukasza Najdka wszedł Maciej Pawlak, który pięć minut później otrzymał żółtą kartkę, za brutalny faul na zawodniku Sparty.

Według mnie, na wyróżnienie po tym meczu zasługuje kapitan Błękitnych Wronki – Przemek Małecki, w pierwszej połowie był bardzo aktywny w ofensywnie i uważny w defensywie. Umiejętnie asekurował się na skrzydle wraz z Patrykiem Drozdem. Dobrze obsługiwał podaniami Łukasza Majchrzaka i często zdołał dośrodkować piłkę w pole karne z lewego skrzydła.

Po tym meczu, piłkarze Błękitnych nie zmienili swojej pozycji w tabeli, gdyż rywale do awansu również zwyciężali. Za tydzień, do Popowa zawita drużyna Warty Sieraków. Sądząc po ich miejscu w tabeli, dla piłkarzy Błękitnych powinien to być spacerek. Mecz już w najbliższą sobotę. Zapraszamy!

AKTUALIZACJA
Po zakończonym meczu w kierunku piłkarzy Błękitnych poleciały różne przedmioty. W tym butelka, która trafiła asystenta przy drugiej bramce – Szymona Anioła. Naszemu piłkarzowi nic się nie stało.

Sparta SzamotułyBłękitni Wronki
0:2 (0:1)
Bramka 44. Tomasz Paul, asysta Przemysław Szała
Bramka 62. Maciej Stachowiak, asysta Szymon Anioł

Karol